play_arrow

keyboard_arrow_right

skip_previous play_arrow skip_next
00:00 00:00
playlist_play chevron_left
volume_up
chevron_left
  • Home
  • keyboard_arrow_right odcinek
  • keyboard_arrow_right badania
  • keyboard_arrow_rightPodcasts
  • keyboard_arrow_right
  • keyboard_arrow_right 023 – Design research
play_arrow

odcinek

023 – Design research

tomaszskorski 31 lipca 2018 2302


Background
share close

Banner promocyjny podcastu ze zdjęciem rozmówców: Joanny Rutkowskiej i Tomasza Skórskiego oraz tytułem audycji - Design Research

Otaczający nas świat jest coraz bardziej skomplikowany. Coraz bardziej złożone problemy, coraz bardziej powiązane między sobą systemy, wymagają coraz bardziej pogłębionych sposobów ich eksploracji, zrozumienia i zaprojektowania.

Pomocą tutaj, zwłaszcza w świecie akademickim jest design research, który jest tematem przewodnim dwudziestego trzeciego odcinka podcastu. Gościnią, która będzie objaśniać i opisywać ten termin jest Asia Rutkowska, doktorantka Uniwersytetu w Tallinie w Estonii ;)

  • cover play_arrow

    023 – Design research
    tomaszskorski

Odcinek jest dostępny w iTunesTuneIN i Sticher.

Grafiki

Zapis rozmowy

TS. Cześć! Dzisiaj moim gościem jest Asia Rutkowska. Z Asią rozmawiałem już kilka odcinków, temu: wówczas rozmawialiśmy o projektowaniu trasy w Tatrzańskim Parku Narodowym. Dzisiaj chciałbym porozmawiać o rzeczy, która mnie mocno frapuje i na której nie znam się tak naprawdę za dobrze, czyli o design researchu. Wiem, że Asia zajmuje się tym na co dzień.

JR: Tak. Cześć, bardzo mi miło tutaj gościć. Dodam tylko, że rozmawialiśmy o projektowaniu i doświadczeniach na drodze do Morskiego Oka, a nie tylko o walorach przyrody, fauny i flory. Na co dzień zajmuję się design research w Senfino, czyli w firmie, która działa m.in. w Warszawie i zajmuje się innowacjami technologicznymi. Łączę także pracę komercyjną, praktyczną z praca naukową. Jestem doktorantką na Uniwersytecie w Tallinie w Estonii. 

Dodam jeszcze, że w tym roku miałam takie niezwykłe doświadczenie zawodowe, ponieważ zostałam tzw. alumni coach w IDEO. Uczestniczyłam w kursie on line w ramach platformy IDEO. Po tym doświadczeniu dostałam propozycję od IDEO, żeby być po drugiej stronie systemu e-learningowego, czyli wspierać i uczyć uczestników kursu, w którym ja byłam przed tą propozycją, miesiąc wcześniej. I to było bardzo niezwykłe doświadczenie zawodowe, miło je wspominam.

TS: Ja jeszcze dodam, że od 5-6 lat wspólnie, a ostatnie 2 lata z Igą Mościchowską, wcześniej m.in. z Michałem Aleksandrem, przygotowujemy raport, który podsumowuje i jest takim zdjęciem – zrzutem z ekranu branży user experience w Polsce.

JR: Tak.

TS: Pierwszą wersję tego badania robiliśmy w 2012 roku.

JR: Tak. I miejmy nadzieję, że kolejne już wkrótce. I zapraszamy do uczestniczenia.

TS: Zobaczymy, zobaczymy czy się ukażą, bo to jest jeszcze kwestia do dyskusji. A wracając do pytania, które zadałem jakieś 2 minuty temu: czym tak naprawdę jest według ciebie design research?

JR: Desing research to są działania o charakterze badawczo-projektowym, których celem jest dostarczenie inspiracji i informacji dla projektantów. Czyli powiedziałabym, że to są trochę badania a trochę projektowanie. A dlatego trochę tego i trochę tego, ponieważ sama nazwa design research, to jest zestawienie researchu i designu. Research to jest wykonywanie pracy po to, żeby wytworzyć wiedzę a design to wykonywanie pracy po to, żeby wytworzyć jakieś nowe rozwiązanie, które ma usprawnić wybraną sytuację. 

TS: Rozumiem, że celowo używasz słowa „rozwiązanie”, żeby nie precyzować, czy to konkretnie będzie usługa, czy jakiś fizyczny byt czy coś bardziej cyfrowego?

JR: Tak, podkreślam to tutaj także z tego względu, że design research nie jest działaniem, które występuje np. tylko w branży IT…

TS:…w cyfrowym świecie…

…w cyfrowym świecie, ale występuje wszędzie tam, gdzie jest projektowanie. Czyli to dotyczy świata architektury, świata produktu –a tym produktem może być np. mebel albo sprzęt AGD. To dotyczy również świata usług. 

TS: Czyli tak naprawdę Twoją pracą – tak jak rozmawialiśmy o tym trochę poza anteną – jest najfajniejsza praca na świecie…

JR: Zdecydowanie!

TS:…polegająca na rozwiązywaniu problemów, tak?

JR: Myślę, że ja nie rozwiązuję problemów. Ja bardziej poszukuję…

TS:…problemów?

JR: Niekoniecznie problemów. Powiedziałabym, że poszukuję takich punktów, w których pojawia się możliwość na dokonanie zmiany. Bo niekoniecznie ten punkt musi być problemem bądź czymś, co nie działa. Zawsze jest tak, że można coś po prostu zrobić lepiej. Tutaj pewnie pojawia się potrzeba doprecyzowania tego, co to znaczy „lepiej”. To jest „inaczej” ze względu na pojawiający się kontekst, upływ czasu, pojawiające się nowe możliwości, rozwój technologii. 

Zawsze coś można zrobić inaczej. Tu w design research chodzi o to, żeby zidentyfikować jakiś punkt, w którym można dokonać zmiany i ta zmiana będzie pozytywnie służyła ludziom. I jeżeli chodzi jeszcze o odpowiedź na to, czym jest design research, to ja bym podkreśliła także, że w dużej mierze jest to wsparcie projektantów. I trochę to sami projektanci zaapelowali o to, żeby taka dziedzina się pojawiła, ponieważ żyjemy w coraz bardziej złożonym świecie. 

Design research pojawił się właściwie w wyniku profesjonalizowania się projektowania. Pierwsze wzmianki o design research znalazłam z 1943 roku. Właśnie wtedy w jakiejś agencji projektowej, chyba w Austrii, projektanci zaapelowali o to, żeby pojawiło się dla nich wsparcie grupy, która dostarczy im informacji i inspiracji do procesu projektowania. 

TS: No dobrze. Wiem, że trochę uciekamy od rozmowy i przede wszystkim od myślenia o tym, że design research to nie są tylko i wyłącznie badania. I że nie powinniśmy tak o tym myśleć. Ale muszę zadać to pytanie: jakie aktywności i jakie techniki bądź metody możemy stosować, które są związane jednak z design researchem? Bo wiadomo, że to się nie dzieje automatycznie i samo z siebie.

JR: Bardzo cieszę się, że odchodzimy już trochę od takiego utożsamiania design research z badaniami, ponieważ ten świat design research jest zdecydowanie bardziej bogaty. 

Istnieje wiele podejść i sposobów w jaki można zrealizować design research. I do tego, żeby pokazać bogactwo tego świata, bardzo przydaje się mapa, którą stworzyła Liz Sanders. 

Liz jest profesorem z Ohio State University, gdzie wykłada m.in. design research. Ponieważ Liz otrzymywała bardzo często od swoich studentów pytania, czym jest design research, postanowiła stworzyć taką wizualizację, która pokazuje relacje miedzy wybranymi podejściami. Pokazuje też bogactwo tego całego świata.

TS: Tą mapkę umieszczamy wraz z artykułem, który dość interesująco ją opisuje w notatkach do tego odcinka. Tutaj tylko pokrótce opiszemy, co tak naprawdę mamy na myśli i jakie są takie kluczowe obszary, które do tej mapy należą.

JR: To ja zacznę od ciekawostki. Myślę, że to wszystkich naszych słuchaczy zainteresuje. User Centered Design jest jednym ze sposobów w jaki można realizować design research. To jest jedno tylko z podejść. A to podejście – UCD – czyli projektowanie zorientowanie na użytkownika, jest chyba najbardziej popularnym i znanym podejściem na realizowanie badań w procesie projektowania w Polsce.

TS: I w świecie cyfrowym w Polsce.

JR: I w świecie cyfrowym, tak. User Centered Design zakłada, że ludzie, dla których projektujemy, uczestniczą w naszym procesie projektowym, ale pojawiają się wtedy, kiedy my ich faktycznie potrzebujemy. Czyli np. stworzyliśmy jakąś koncepcję i chcemy zweryfikować, czy ona ma sens, czy jest dopasowana do codzienności użytkowników…

TS: Czyli traktujemy ją użytkowo tak naprawdę.

JR: Trochę tak. I w tym podejściu design researcher, który prowadzi dany projekt, występuje w roli eksperta, który uczy się od innych, ale de facto ze względu na swoją wiedzę, doświadczenie, podejmuje finalne decyzje projektowe. No i najbardziej oczywiście znaną – bo pytałeś o techniki i metody – najbardziej znaną formą badania ze świata UCD są testy użyteczności. Ale tu też ciekawostka: w tym świecie UCD pojawia się etnografia, która z kolei jest podejściem, które zakłada bardzo głębokie wniknięcie w świat ludzi, którzy są dla nas w pewnym momencie…

TS:…partycypantem w badaniu.

JR: Tak. I od których chcemy się czegoś nauczyć, chcemy zrozumieć ich kontekst funkcjonowania, zaobserwować interakcje. Natomiast Liz też przedstawiła etnografię jako proces ekspercki, nie ze względu na sposób zbierania danych ale ze względu na sposób analizy danych. 

Czyli tutaj design researcher, który może być w tym momencie etnografem, zbiera dane, ale finalnie je analizuje, odwołując się do teorii, szukając pewnych wzorców. Zatem ten proces też jest bardzo, bardzo ekspercki. No i to jest jedno z podejść i sposobów na prowadzenie design researchu, czyli bycie zorientowanym na użytkownika, UCD. 

Kolejnym, innym podejściem, jest projektowanie partycypacyjne. Ono zakłada, że design researcher już nie jest takim ekspertem, ale jest bardziej moderatorem.  Oznacza to, że dociera do ludzi od których może się nie tylko uczyć, ale z którymi może współprojektować. Już nie szuka osób, które coś zweryfikują czy zwalidują, tylko poszukuje partnerów, z którymi będzie mógł wspólnie coś partycypacyjnie wypracowywać. 

TS: Tutaj od razu chciałbym zapytać, ponieważ jest to dość częsta wątpliwość, czym różni się co-design od projektowania partycypacyjnego? 

JR: W tym świecie partycypacyjnym, w tym podejściu partycypacyjnym zajmują się nim reprezentanci zarówno projektowania jak i reprezentanci nauk społecznych. I tak, jak ja obserwuję to w świecie naukowym, np. w ramach konferencji Participatory Design Conference, to osoby, które wywodzą się ze środowisk społeczno-humanistycznych, głównie realizują projekty w nurcie partycypacyjnym. Dzieje się tak ze względu bardzo często na swoje osobiste przekonania i wartości. I wówczas projekty partycypacyjne mają taki charakter pomagania światu. 

TS: Taki bardziej społeczno-polityczny?

JR: Społeczny. Społeczno-polityczny, tak. To jest ciekawe, że tak to powiedziałeś. Nie pamiętam dokładnie sformułowania, jak nazywano tegoroczną edycję konferencji PDC, ale faktycznie jest coś w nazwie i z politics i z society (Participatory Design, Politics and Democracy – red.) 

Natomiast partycypacją, projektowaniem partycypacyjnym zajmują się również projektanci, dla których to myślenie partycypacyjne jest bardziej sposobem i metodą na projektowanie. I oni są biegli w technikach partycypacyjnych i metodach, ale wykorzystują to jako sposób na realizację projektu. I jeżeli pojawia się projekt, w którym warto takie podejście zastosować, to stosują. I wtedy stosujemy termin co-design. 

TS:  Czyli co-design to jest bardziej podejście komercyjne, agencyjne a partycypacja to bliżej – jak to się ładnie nazywa – scandinavian method, tak?

JR: Tak.

TS: Kiedy mamy wielu interesariuszy, to raczej zależy nam na jakimś projektowaniu dla zmiany. I to jest coś, co wpływa mniej produktowo czy usługowo – chociaż usługowo jak najbardziej może wpływać, ale bardziej chodzi o ten wpływ, impakt dla społeczeństwa i dla zbiorowości. 

JR: Tak. Jeszcze można to pokazać w taki sposób, że partycypacja to wartości i sposób myślenia, to participatory design. Natomiast co-design to metody i techniki.

TS: No i mamy jeszcze w tym całym równaniu różnego rodzaju metody generatywne. Jak ty byś plasowała jeszcze to rozróżnienie pomiędzy metodami generatywnymi a partycypacyjnymi?

JR: Design research można jeszcze uprawiać generatywnie, to jest tzw. podejście generative design research. Ono jest trochę częścią tego podejścia partycypacyjnego, ponieważ fundamenty podejścia generatywnego opierają się na partycypacji. Czyli na tym, że wszyscy ludzie są kreatywni i my w to wierzymy. Opierają się też na tym, że wszyscy ludzie są partnerami i na tym, że wspólnie współprojektujemy. 

Różnica, taka fundamentalna, pomiędzy tradycyjnym projektowaniem partycypacyjnym a generatywnym polega na tym, że we wszystkich interakcjach pomiędzy design researcherem a ludźmi, którzy uczestniczą w procesie projektowym jako nasi partnerzy, pojawia się jakiś artefakt. A słowo „artefakt” oznacza przedmiot, obiekt, materiał. I rolą tego artefaktu jest wsparcie nas w eksploracji – nas, czyli projektantów. 

TS: W procesie poszukiwania?

JR: Tak, w procesie poszukiwania. Czyli np. wiemy, że o pewnych sprawach bardzo trudno się mówi. Nie ze względu, że to są tematy wrażliwe, ale dlatego, że jakieś zjawiska mogą być złożone i dlatego, że nawet to, jak się odżywiamy na co dzień może odbywać się w bardzo automatyczny sposób.

Nie zastanawiamy się nad tym codziennie. I jeżeli design researcher chce bardzo dobrze zrozumieć, jakie ktoś ma wartości i w jaki sposób codziennie się odżywia, to przygotowuje proces eksploracyjny w którym zadaje swoje pytania badawcze nie używając języka, ale używając artefaktów. Czyli bardzo prosty przykład: uczestnikowi badania dałabym do dyspozycji aparat fotograficzny i prosiła o fotografowanie wnętrza swojej lodówki, czyli tego, co się pojawia na co dzień na talerzu. Prosiłabym również osobę, która uczestniczy w takim procesie o to, żeby później spędziła kilka minut i opisała, co pojawia się na danym zdjęciu i dlaczego podjęła takie wybory.

W ten sposób przygotowujemy tą osobę do tego, żeby też odkrywała siebie, zrozumiała jakimi kieruje się motywacjami i wartościami.

TS: W dużej mierze chodzi tutaj również o to, żeby korzystając z różnego rodzaju metod, które niekoniecznie zawsze są eksperckie – mogą być, ale nie muszą, to zależy od problemu, który mamy do rozwiązania – żeby dotrzeć do trzewi odpowiedzi. Do takiej głębi odpowiedzi i do głębi tego, co tkwi w osobie którą badamy albo z którą współtworzymy pewne rozwiązanie. Nie na poziomie deklaratywnym, tylko na poziomie faktycznie bardzo głębokich potrzeb, czasem wręcz nieuświadomionych, albo na poziomie realnych czynności, które powodują nimi i powodują, że robią takie rzeczy tak a nie inaczej.

JR: Tutaj użyję takiej trochę wizji idealistycznej, do której oczywiście każdy design researcher dąży. Ta wizja idealistyczna jest taka, że możemy kształtować przyszłość i ambicją design researchera jest kształtowanie tej przyszłości w sposób rewolucyjny. Nie tylko ewolucyjny. Wówczas dotarcie do tych motywacji i wartości jest fundamentalne, aby móc zupełnie w nowy sposób na to odpowiedzieć. Nie tylko wprowadzając zmiany w rozwiązaniu, które jest i bardziej dbając o jego użyteczność czy dodając nową funkcję, ale faktycznie proponując ludziom coś, usprawni ich sytuację tu i teraz. Stąd tak głębokie poszukiwania i potrzeba zrozumienia tego, dlaczego ktoś zachowuje się w taki a nie inny sposób. 

TS: To trudne, prawda?

JR: To jest trudne. Natomiast design research zakłada duży margines eksploracji. Jeżeli mojej wypowiedzi słucha badacz, to pewnie od razu wyobraża sobie bardzo złożone badania, które wymagają głębokiej analizy, dużej próby…

TS: Okej. Przepraszam, że ci przerwałem w odpowiedzi na to pytanie, ale zastanawiam się nad jedną, niezwykle ciekawą rzeczą. Z tego co mówisz, to jest bardzo skomplikowany i wymagający wiele analizy i myślenia proces. Ile zazwyczaj zajmuje ci realizacja takiego projektu design researchowego?

JR: Najpierw odniosę się do pierwszej części twojego pytania, apropo analizy, poziomu skomplikowania i myślenia. Nadal będę trzymała się tego, aby unikać słowa „badanie”. Bardziej powiedziałabym, że to jest proces w którym design researcher, w momencie kiedy stawiane jest przed nim jakieś wyzwanie, zastanawia się: co ja wiem o tej dziedzinie problemu? I robi mapę tego, jak rozumie tą dziedzinę problemu, co o niej wie. Na tej podstawie tworzy sobie pytania, zastanawia się, kto może być jego partnerem w tym procesie badawczym. Mówiąc „partnerem”, mam na myśli ludzi, którzy potencjalnie może będą korzystać z jakiegoś rozwiązania, ale to też są ludzie, którzy dużo wiedzą o tym temacie, są ekspertami. I on tworzy sobie taką grupę a następnie tworzy zestaw pytań dla tych ludzi. Chce się od nich uczyć i w ten sposób poszerzać swoje horyzonty, bądź obalać swoje założenia, które mogły być bardzo subiektywne i prywatne. 

TS: A to od razu ci przerwę: tu, jak rozumiem, nie chodzi o wykonywanie typowych wywiadów pogłębionych, tylko raczej o regularną pracę z tymi ludźmi?

JR: Tak. Tzn., jak najbardziej stosujemy wywiady. Chce tylko pokazać tutaj trochę inny proces myślenia. Chcę pokazać, że nie myślimy na zasadzie: muszę zaplanować badanie. 

Bardziej myślę w sposób: mam przed sobą wyzwanie projektowe i co ja teraz mogę zrobić, jakie podjąć działania, żeby nauczyć się jak najwięcej od ludzi, którzy są ekspertami w tej dziedzinie, poznać wyzwania, które są w tym obszarze, odkryć jakieś możliwości i w ten sposób wyciągnąć materiał, który będzie wartościową informacją i inspiracją dla projektantów. 

I dlatego unikam słowa „badania”, ponieważ często jestem również otwarta na to, żeby podejmować działania, określane jako partyzanckie bądź używam tego słowa, żeby powiedzieć że nie potrzebuję usystematyzowanego i bardzo zwalidowanego, wiarygodnego badania. Oczywiście rzetelność itd. jest ważna. Chodzi mi o to, że to jest proces uczenia się i odkrywania.

TS: I w tym procesie uczenia się, formalizm nie jest dla ciebie aż tak bardzo istotny a dużo bardziej istotna jest wiedza, którą posiądziesz na potrzeby zrozumienia i pogłębienia problemu?

JR: Tak. Co więcej, ponieważ projektowanie to jest kształtowanie przyszłości, to tutaj po stronie design researcherów jest otwartość a czasami nawet preferencja szukania tzw. w języku angielskim outliersów, czyli przypadków jednorazowych, nietypowych zachowań. One bardzo często są tym czymś, co jest taką iskra inspiracji i pozwala kształtować tą przyszłość. Tym, co w tradycyjnych badaniach, np. socjologicznych, absolutnie byśmy odrzucili.

TS: Przy klasycznym projektowaniu raczej też odrzucamy przypadki skrajne. Jednak skupiamy się na projektowaniu dla większości bądź stosując zasadę Pareto, skupiamy się na 80% najpoważniejszych kwestii bądź populacji do rozwiązania. 

JR: Tak.

Dobra. A druga część mojego pytania? Przekładając to na takie bardziej czasowe formy: ile taki projekt design researcherowy może trwać?

JR: Rozmawialiśmy o tych różnych podejściach. Czyli tak: design researcher może też po prostu prowadzić testy użyteczności. No i w zależności od projektu, też mi jest trudno ocenić czas, bo mamy różne wyzwania projektowe.

Ale uogólniając, próbując faktycznie wyciągnąć jakąś medianę, jakąś średnią: jak byś określiła? Czy to jest tydzień, trzy tygodnie, miesiąc?

JR: To taką może nawet nie średnią ale zakładam, że mniejsze zadanie, które zakłada zweryfikowanie konkretnego procesu, trwa 10 dni. Mam na myśli przygotowanie badania, jego realizację, analizę, przygotowanie rekomendacji. I powiedzmy, że to był przykład z tego podejścia UCD. Ale design researcher też eksploruje i często zmierza się z wyzwaniami innego typu. Przychodzi np. wyzwanie do klienta: czujemy, że konkurencja depcze nam po piętach. Teraz nasz biznes bardzo dobrze się rozwija, ale czujemy, że za 2 lata to już nie będzie wystarczające. W jakim kierunku mamy się rozwijać? Jakiego typu nowy produkt moglibyśmy dostarczyć? 

TS: To może doskonale działać w przypadku rynku np. operatorów na rynku energii, operatorów Internetu, banków – bo to są takie najpopularniejsze rynki, gdzie tego typu wątpliwości pojawiają. Tam się oferuje praktycznie ten sam produkt, tę samą usługę. Te firmy jak rozumiem, dramatycznie poszukują jakiegoś wyróżnika. 

JR: Tak. Ja powiem wprost: bardzo często spotykam się z przedstawicielami firm, którzy mówią wprost: my się boimy, że w naszej dziedzinie się pojawi ktoś taki, jak Uber. I de facto to my chcemy znaleźć swojego Ubera. 

I teraz rolą design researchera jest odkrycie tego Ubera. I wówczas te projekty są bardzo eksploracyjne, ponieważ my nie wiemy jeszcze, co będziemy projektować i na jakie potrzeby projektujemy. My dopiero szukamy możliwości, identyfikujemy możliwości. I to są projekty, które są realizowane – tu użyje terminu angielskiego – fuzzy front end of design (PDF). Czyli to nawet nie jest początek procesu projektowego. To jest jeszcze przed, gdzie w ogóle w sposób eksploracyjny dochodzimy do tego, co w ogóle będziemy robić.

TS: To bardzo ciekawe, co powiedziałaś przed chwilą. Jednym z pytań, które sobie zapisałem tu na boku w trakcie jak mówiłaś, jest pytanie, jaką wartość design research może dostarczyć dla biznesu? I chyba to o czym mówisz, czyli właśnie eksploracja tych skrajnych caseów i tego obszaru, gdzie nie wiemy tak naprawdę, gdzie możemy dostarczyć dodatkową wartość dla naszych klientów i użytkowników, to jest coś, czego za bardzo inne obszary i agencje badawcze są w stanie dostarczyć. One najczęściej jednak bazują na już istniejących produktach i rozwiązaniach.

JR: Tak. I to są agencje, które wykonują oczywiście bardzo potrzebną pracę, ponieważ design researcher później nie zweryfikuje, czy dane rozwiązanie zostanie kupione przez Polaków. I tutaj bardzo nas perfekcyjnie uzupełnia market research. 

Apropos tego, jaką wartość dostarcza design research, to wskazuje on potencjalne kierunki rozwoju. Wskazuje nie tylko kierunki – jeżeli pogłębiamy proces, to dostarczamy konkretne koncepcje produktów bądź usług.

Wartościowe jest także to, że design researcher łączy  – w kontekście biznesowym – świat klienta, potencjalnego użytkownika. Jest również takim zestawem wiedzy w zespole projektowym lub później w zespole, który implementuje dane rozwiązanie. Do tego jeszcze potrafi przynieść inspiracje i informacje, z wydawałoby się światów, które są zupełnie niepowiązane z danym wyzwaniem projektowym, ale które mogą zupełnie zmienić myślenie na temat tego wyzwania projektowego. I doprowadzić mogą do stworzenia – użyję tego terminu – innowacji. 

To jest myślenie takim sposobem bardzo projektowym. Istnieje termin: bisocjacja, który oznacza połączenie dwóch rzeczy, które nigdy nie były ze sobą wcześniej zestawione, po to, żeby stworzyć coś zupełnie nowego. I design research to też trochę robi. Eksplorujemy tą nasza fundamentalną dziedzinę naszego wyzwania, ale też potrafimy zauważyć, że sprzedawca lodów robi coś, co akurat jakbyśmy wprowadzili i połączyli z Uberem, to może doprowadzić do stworzenia jakiejś nowej, ciekawej usługi. I potrafi połączyć dwie rzeczy po to, żeby powstała jakaś wartość.

TS: Powiedzmy, że jestem już w stanie uwierzyć w to, że może istnieć tutaj jakaś wartość dla biznesu. Ale oczywiście muszę zapytać, jak to wygląda w Polsce, w Europie? Może się orientujesz też, jak to wygląda w Stanach? Czy są już w tym momencie firmy, które widzą wartość w korzystaniu z design researchu?

JR: Jak najbardziej. Powiedziałabym, że są dwa typy firm: te, które realizują design research w sposób bardzo świadomy, czyli mają design researcherów, całe zespoły, i te firmy projektowe, których domeną jest projektowanie i które wykonują research, ale nie nazywają tego formalnie design researchem albo nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Podam może przykłady firm, które realizują design research w sposób bardzo świadomy. To np. IDEO. Jane Fulton Suri, która w tej chwili jest już emerytowaną założycielką, patronatką i reprezentantką IDEO, jest jedną z ważniejszych osób w tym świecie. Ona bardzo spopularyzowała Human Center Design i ona pokazała projektantom, że warto patrzeć na ludzi, dla których projektujemy. Obserwować ich zachowania.

TS: A to nie jest trochę tak, że IDEO po prostu nadało własną etykietę terminowi User Center Design, zamieniając „user” na „human”? I to jest jedyna różnica pomiędzy jednym a drugim?

JR: Bardziej akurat autorstwo i popularyzację Human Center Design przypisuję Donaldowi Normanowi. I to jest bardzo ważna zmiana, ponieważ termin „użytkownik” zakłada, że my już mamy pewne rozwiązanie i ktoś z niego korzysta. Natomiast słowo „człowiek” zakłada, że są wokół nas ludzie, którzy mają swoje doświadczenia, wartości, motywacje, wywodzą się z rożnych kultur…

TS:…i niekoniecznie są użytkownikami naszego produktu bądź nawet niekoniecznie marzą, żeby nimi zostać.

JR: Tak. I raczej wtedy projektant ma takie pole otwarte. Ma wokół siebie ludzi i dla nich będzie coś robić.

TS: A jeśli chodzi jeszcze o te inne firmy, znajdujące się poza zamkniętym kręgiem IDEO?

JR: Z dużych agencji, jest to Fjord. 

TS: Znana, skandynawska agencja, która jeśli chodzi o innowacje i trendy, ma obecnie w 2016-2017-2018 roku prominentną rolę.

JR: Tak. I tworzą co roku swój raport trendów w obszarze projektowym i design research. Warto ten raport podglądać co roku (2018, 2017, 2016, 2015, itd)

TS: A w ogóle jak opowiadasz mi o design researchu, to tak sobie myślę i mam dwie główne lampki, które mi się zapalają w głowie. 

Pierwsza to to, że słowo design znaczy tam coś zupełnie innego, niż zazwyczaj mi się kojarzy. Czyli ten design jest tutaj istotny jako projekt a nie jako piękny, elegancki, wizualnie bogaty element. I w tym sensie rozumiem, że design bardziej jest związany z projektem a nie z wizualnym, atrakcyjnym wizualnie bytem. 

Drugie skojarzenie, które mam, to takie, że mimo wszystko mamy trochę problem z opowiadaniem, czym jest design research. I to jest trochę tak, jak user experience 10 lat temu. 

Mniej więcej wiedzieliśmy, co chcemy osiągnąć dzięki user experience i do czego ma to służyć, jakie problemy ma to zaadresować, ale cały czas jest to taką chmurą niepewności i pewnego niedoprecyzowania, bo brakuje nam słownika. Już pomijam tu warstwę języka polskiego. Używamy dużo anglojęzycznych terminów, ale to jest cały czas jeszcze dziedzina, która się w pewien sposób doprecyzowuje. Takie odnoszę wrażenie.

JR: Tak, to jest na pewno dziedzina, która się doprecyzowuje, która dojrzewa. Ale także podkreśla to, że jest to – z perspektywy konferencji – część projektowania. To nie jest część badań. To część projektowania, w związku z czym mamy tradycję i dorobek, dotyczący metod, procesów projektowych i technik. I ten design research pojawia się przy okazji takich projektów. A ponieważ w środowisku projektowym design research jest uprawiany przez projektantów, w związku z tym oni nie mają potrzeby i ambicji eksploracji np. technik badawczych. Tu kojarzę właściwie niewiele podejść, które od strony metodologii zostały opisane przez design researcherów. To jest np. context mapping, czyli podejście, opracowane przez grupę projektantów i naukowców z Delft University of Technology.

Context mapping jest procesem, który pozwala nam projektować procesy i usługi, które są osadzone w codzienności ludzi, którzy będą z nich korzystać. I one wynikają z potrzeb codzienności. Można powiedzieć, że to jest podejście badawcze, stworzone przez projektantów i jest opisane. 

Ale z tego co mówisz, że to młoda dziedzina i jeszcze nie opisana, to ja mam raczej poczucie, że wynika to z tego, że projektanci nie potrzebują jej opisać. Traktują design research jako źródło inspiracji, w związku z czym to nie musi być takie skwantyfikowane, zwalidowane. Równie dobrze design researcher pójdzie do muzeum, coś ciekawego zobaczy, zrobi zdjęcia, przekaże projektantowi i okaże się, że to spełnia swoją rolę w procesie projektowym i działa. 

TS: Oczywiście przy założeniu, że projektant nie wykonuje swojej pracy od 8.00 do 16.00, a faktycznie do procesu twórczego używa inspiracji i się realnie inspiruje.

JR: Tak. Ja tu myślę idealistycznie, jestem idealistką. Myślę o pracy ludzi, którzy tak żyją i pracują cały czas. I najczęściej te najlepsze pomysły przychodzą wieczorem, pod prysznicem, kiedy już jesteśmy po pracy. 

TS Chciałbym ci zadać jeszcze pytanie – bo to jest także naturalne skojarzenie, które się teraz pojawia – w 2017 i 2018 roku widać zwłaszcza w Polsce wielką ekscytację i fascynację design thinking. Osiąga ona wręcz absurdalne z mojej perspektywy rozmiary i często służy do rozwiązywania wręcz dziwnych rzeczy. Czy możemy mówić o jakieś korelacji pomiędzy design thinking a design researchem?

JR: Powiedziałabym, że korelacją pomiędzy design thinking, designem i design researchem jest ten trzon, czyli design. 

TS: Ale znowu design jako słowo „projektowanie” ale w sensie tworzenia czegoś a nie w sensie pięknych wizualnie artefaktów?

JR: Tak. Akurat w kontekście design thinking projektowanie jako sposób myślenia i podejście do rozwiązywania problemów. I design thinking to jest trochę takie wyekstrahowanie podstawowych zasad projektowania. Czyli jest to wyjęcie pewnych fundamentalnych kroków procesu myślowego projektantów. I to była pewna forma eksperymentu: co się stanie, jeśli ktoś, kto zajmuje się np. finansami lub jest prawnikiem, nagle zrezygnuje ze swojego standardowego stylu pracy, procesu pracy i skorzysta z takiego podejścia, jakie stosują w swojej codziennej pracy projektanci. I czy to coś zmieni w myśleniu tej osoby i czy zmieni efekt jej pracy? 

To był na początku pewien eksperyment, który został zainicjowany przez Davida Kelley w IDEO. To odbywało się w kontekście akademickim, czyli na Stanfordzie, a teraz powiedzielibyśmy, że w ramach d.school, czyli Design School przy Stanfordzie. To był eksperyment: co się stanie, jeżeli projektanta włożymy do takiego środowiska. Nawet nie tyle projektanta, ale sposób jego myślenia. To tak, jak wcześniej było, co się stanie, jeżeli psychologa włożymy do środowiska projektowego czy środowiska inżynierów. I w ten sposób narodziło się design thinking, które miało po prostu zachęcać do trochę innego spojrzenia na wykonywaną codziennie pracę. Z jakiegoś powodu stało się takim złotym przepisem i złotą regułą…

TS:…ze srebrnym pociskiem

JR:…ze srebrnym pociskiem, tak. To akurat z mojej perspektywy jest takim może przejaskrawieniem.

TS: Ja myślę o tym, jako o pewnej fastfoodoizacji tej metody, która czasem i w pewnych sytuacjach może się faktycznie sprawdzić i jest sensowna. To jest tak, jak z business model canvas czy innymi canvasami. Czasem jest to przydatne narzędzie do rozwiązywania bądź zainicjowania pewnej rozmowy, zbudowania wspólnego języka i zdiagnozowania konkretnych problemów. Natomiast zrobienie z tego młotka, który może służyć do rozwiązania absolutnie każdego problemu, chyba nie jest do końca idealnym podejściem. 

JR: Ja bardzo cenię design thinking za to, że pokazuje osobom, które mają swój specyficzny, standardowy styl pracy, że jeszcze wokół tego co robią, istnieje kontekst. Czyli, że po prostu warto czasami odejść od biurka i zapytać kogoś innego o zdanie, bądź zobaczyć w ogóle, jak to, co robię, na co dzień działa. Albo zamiast tylko iść jednotorowym działaniem i rozwiązywać dany problem lub realizować dane zadanie w taki sposób, że przychodzi nam coś do głowy i idziemy, warto się zatrzymać i pomyśleć, jak jeszcze inaczej mogę to zrobić. Czyli dla mnie to jest po prostu sposób myślenia, ale nie proces i absolutnie nie metodologia, która nam gwarantuje osiągnięcie sukcesu. 

Ja raczej powiedziałabym, że design thinking to było bardzo dobre, marketingowe podejście do tego, żeby zachęcić ludzi, żeby współpracowali ze sobą.

TS: A wracając do istoty mojego pytania, czyli jak widzisz korelację pomiędzy design research, designem i design thinking? 

JR: Korelacja jest taka, że designem i design researchem zajmują się ludzie, dla których jest to zawodem, profesją i pasją. Natomiast design thinking jest to sposób popularyzacji pracy designerów, projektantów i design researcherów. I jest to popularyzowanie pewnego sposobu myślenia, który ułatwia współpracę projektantom i design researcherom z ludźmi, dla których tego typu praca nie jest domeną. Jest tak, ponieważ wyzwala u nich pewną otwartość na to, żeby pozwolić sobie myśleć trochę inaczej, niż zakładałem czy zakładałam. 

TS: Zanim weszliśmy na antenę, rozmawialiśmy też o tym, czy w ogóle można mówić o korelacji pomiędzy design researchem a user experience researchem bądź samym user researchem. Jak ta relacja według ciebie wygląda?

JR: Powiedziałabym, że user research jest trochę częścią design research, czyli zakłada realizację, jakąś eksplorację tylko wokół człowieka. Natomiast design research jest szerszy, ponieważ zakłada również eksplorację środowiska, otoczenia, materiałów, kontekstów. 

TS: No właśnie. Ale używasz słowa „kontekst”. Natomiast mi przychodzi tutaj do głowy książka „Contextual design”, która skupia się w dużej mierze poza użytkownikiem, na opisywaniu tego całego kontekstu, całego środowiska, przy użyciu przede wszystkim metod etnograficznych. I pytanie, na ile ten design research to nie jest tak naprawdę inaczej nazwany contextual design?

JR: Ja patrzę na to z drugiej strony. Design research, tak jak zaczęliśmy naszą rozmowę, to są wszystkie działania, które mają dostarczyć inspiracji i informacji projektantom. To są wszystko sposoby – jak możemy te inspiracje i informacje dostarczać. Czyli, że jest terminem nadrzędnym w stosunku do tych podejść, o których rozmawiamy.

TS: Jak rozmawialiśmy też o samym design researchu kilka dni temu, to postanowiliśmy sobie, że będziemy unikali dyskusji na metapoziomie. Wydaje mi się, że jednak nie do końca możemy tego uniknąć. Jeśli myślimy sobie, że user experience jest jakąś czapeczką, nad dużą grupą terminów i dziedzin, to tak samo design research jest jeszcze czapeczką na tym trochę user experience…

JR: To tu jeszcze trochę zamieszam. Uważam, że design research jest czapeczką dla user research ale już nie jest czapeczką dla service design czy user experience. To jaka jest relacja pomiędzy design research a np. service design czy user experience? Design research to są po prostu sposoby dostarczania informacji i inspiracji projektantom.

TS: Przy czym, dodajmy jeszcze raz, że niekoniecznie muszą to być badania.

JR: Tak.

TS: To może być np. współprojektowanie, critical design lub inne rzeczy, które możecie sobie zwizualizować na tej mapce o której mówiliśmy i która znajduje się w notatkach do tego odcinka. 

JR: Jeszcze inny przykład: chociażby popularne teraz design sprinty mogą też być przykładem działań typu design research. Tam po prostu robiąc coś z ludźmi, wytwarzając, testując, uczymy się. 

Teraz relacja pomiędzy service design a design research czy user experience… Jesteśmy w takim momencie transformacji w designie, gdzie klasycznie projektowano głównie jakieś obiekty, czyli np. produkty w product design czy interakcje w interaction design czy grafikę w graphic design… Czyli to były trochę takie byty, które były projektowane nie do końca z uwzględnieniem kontekstu w którym będą funkcjonować. Może było to uwzględnienie, ale to nie było całym celem w projektowaniu. 

Natomiast teraz pojawia się nurt, gdzie projektujemy nie z myślą o obiektach, ale z myślą o celu, zjawisku, które chcemy osiągnąć. Projektujemy, skupiając się na doświadczeniu. No i teraz, żeby osiągnąć jakieś doświadczenie, może się okazać, że trzeba będzie stworzyć cały ekosystem. Produkt połączony z usługą, który finalnie pozwoli nam uzyskać wrażenie, jakie chcieliśmy osiągnąć. Możemy też projektować z myślą o zrównoważonym rozwoju, czyli designing for transformation, sustainability.  

TS: Czyli szukając jakiegoś bliskiego naszym słuchaczom przykładu, moglibyśmy wziąć tutaj pod uwagę np. szpital, gdzie zaprojektowanie samego szpitala jako obiektu to za mało. Z jednej strony sam budynek, sama skorupa, ale to jest niewystarczająco dużo. Ale już np. umieszczenie kolektorów słonecznych na dachu bądź zapewnienie przepływu zużytych akcesoriów medycznych jest innym sposobem projektowania. 

JR: Tak. Na innej wartości się skupiamy. 

TS: I w takim bycie faktycznie projektant, który się zajmuje tylko tym jednym obszarem, to też jest za mało. 

JR: Tak, ponieważ wówczas projektant ma takie bardzo złożone zadanie. Jeszcze podam więcej przykładów takich nadrzędnych celów projektowych. To może być np. designing for happiness. Istnieje instytut Positive Design Institute, czyli Instytut Projektowania Pozytywnego, gdzie celem nadrzędnym wytwarzania wszelkich produktów i usług, jest dostarczenie ludziom szczęścia. Czyli np. moglibyśmy projektować szpital w tym paradygmacie designing for happiness, czyli finalnie dążylibyśmy do tego, żeby pacjenci i personel medyczny byli szczęśliwi. 

TS: Ale chyba do momentu zobaczenia rachunku, jeśli mówimy o amerykańskim szpitalu…

JR: To byłoby bardzo złożonym wyzwaniem projektowym. 

TS: Tak. Ale dlaczego wobec tego service design albo user experience tutaj za diabła nie pasują?

JR: Bo właśnie service design jest takim trochę celem projektowania. Ja nawet ośmielę się przetłumaczyć service design na język polski, jako „służenie ludziom”. Czyli projektujemy coś, żeby służyć ludziom. A user experience to projektowanie czegoś po to, żeby skupić się na… no i teraz tu jest rozdźwięk pomiędzy praktyką i światem akademickim. 

W praktyce termin user experience bardzo często występuje wokół emocji. Np. kojarzę osoby, które specjalizują się w projektowaniu dla straty. I mam tu na myśli nawet stratę osoby. Znam nawet osoby, które zajmują się projektowaniem dla żałoby. Czyli to user experience jest wokół emocji bądź sytuacji, które człowiekowi dostarczają silnych emocji. 

Tu jest też właśnie to szczęście, o którym już wspomniałam. Jest też projektowanie dla wdzięczności, czyli jak wesprzeć to, żeby ludzie okazywali sobie wdzięczność na co dzień. Albo pojawia się projektowanie dla autyzmu, demencji, czyli dla ludzi, którzy mają inne potrzeby, niż my. I to się pojawia wokół projektowania dla doświadczeń. 

Stąd to user experience w tym moim rozumieniu akademickim jest trochę celem projektowym. Czyli: dlaczego ja projektuję to krzesło? Czy dla doświadczenia szczęścia, czy dla wygody, czy to ma być krzesło, które będzie krzesłem na lata?

TS: Czy będzie drapakiem dla kota?

JR: Czy będzie drapakiem dla kota… Czyli tu wymyślam, że może wchodzimy już w jakiś animal experience.

TS: Ale to jest w ogóle dużym problemem. Znowuż odnosząc to do naszego polskiego kontekstu, to user experience – już pomijam fakt, że jest bardzo często spłycane do generowania makiet, co mnie zawsze bardzo smuci…

JR: Tak.

TS: Ale odnoszę wrażenie, że nawet na poziomie czysto badawczym, nie będącym design researchem, my umiarkowanie dobrze potrafimy sobie radzić z mierzeniem i badaniem, czym tak naprawdę jest user experience. I często ograniczamy to tylko do tej metaforycznej użyteczności czy nieszczęsnej satysfakcji. 

Natomiast ta pula emocji, które możemy mierzyć w kontekście badań jest tak naprawdę nieskończenie większa. Ale z jakiegoś powodu ja nie spotkałem się – o ile sam nie nalegałem na to, żeby w ten sposób przeprowadzić badania – aby badacze naciskali na przebadanie bądź pogłębienie emocji związanych z korzystaniem z jakiegoś rozwiązania.

JR: Bo to jest niesamowicie trudne. I tu już wkraczamy tak naprawdę w psychologię eksperymentalną. 

TS: Ale poczekaj… Absolutnie się z tobą nie zgodzę, że to jest bardzo trudne. Istnieje ileś istniejących i używanych metod badawczych: np. PrEMO, AttrakDiff, completion sentence, które pozwalają jednak wyeksplorować i zrozumieć trochę lepiej te emocje, które pozwalają ci zbudować twój produkt czy usługę z głębszym i bogatszym kontekstem, niż na poziomie satysfakcjonująco-użytecznym.

JR: Tutaj oczywiście jak najbardziej tak. I te wszystkie narzędzia, które wymieniasz, sprawdzają się do tego. I oczywiście w dużej mierze pochodzą z psychologii. Ja akurat miałam w głowie specyficzną grupę. To jest grupa Design for Emotion Group. To jest stowarzyszenie, bardzo ciekawa grupa projektantów, którzy współpracują blisko z psychologami. Psycholog jest tam specjalistą w zakresie jakiejś emocji bądź zjawiska, np. w zakresie demencji i autyzmu, żałoby czy szczęścia. I dokładnie rozumie, wie jakie stoją procesy psychologiczne za danym zjawiskiem. I współpraca miedzy projektantem a psychologiem w tej konkretnej grupie polega na tym, że psycholog daje projektantowi taką trochę gotową instrukcję. Pokazuje, jak wygląda to zjawisko i np. wskazuje, co powinno się wydarzyć, żeby przejście żałoby było procesem konstruktywnym i oczyszczającym dla danej osoby. I nie mówi projektantowi, co projektant ma zaprojektować: czy to ma być produkt czy usługa, tylko daje taką instrukcję dla konkretnie tematu żałoby. Co warto zrobić, żeby ten proces był konstruktywny i właśnie jakiś – tu użyję słowa „pozytywny”. I teraz projektant mając takie założenia, tworzy produkt, uwzględniając te założenia. Po procesie, jeżeli coś powstaje, razem z psychologiem weryfikują, czy udało im się to osiągnąć czy nie.

TS: Ja tutaj tak naprawdę chciałem tylko podkreślić fakt, że mamy bogactwo metod, które nawet służą do badania user experience na tym pogłębionym poziomie, ale nie wystarczająco to wykorzystujemy. I to mi pozwala bardzo płynnie przejść do kolejnego pytania. Jeśli ktoś jest zainteresowany design researchem, to jakie są miejsca, jakie są źródła z których może korzystać, aby dowiedzieć się więcej?

JR: Ja bardzo gorąco zachęcam do przeglądania i czytania publikacji naukowych. To może nie jest zbyt popularne, ale to jest taka rekomendacja z pierwszej ręki. Istnieje wiele artykułów, które przedstawiają i opisują case studies. A wierzę, że przez praktykę i przez pokazanie konkretnych projektów i przypadków, można się najwięcej dowiedzieć i nauczyć. 

TS: To może zanim powiemy z jakich źródeł warto korzystać, takich typowo naukowych, to warto także zauważyć, że praktycznie każdy artykuł naukowy bądź ich znacząca ilość jest dostępna publicznie w Internecie. Często wystarczy wyszukać tytuł konkretnego artykułu, aby znaleźć go w jakiejś roboczej, edytorskiej wersji na stronie autora. 

JR: Co więcej, ja może tutaj polecę jeszcze taki trik na ułatwienie sobie wyszukiwania. To na początku może być wyzwaniem: co znaleźć i kogo szukać. W związku z tym polecam wyszukiwanie odwrotną ścieżką. Nie od bazy publikacji, ale od stron konferencji naukowych. Czyli np. mamy konferencję CHI –  Human Computer Interaction – i na stronie tej konferencji, podczas corocznej edycji jest pokazywany program. Ten program można sobie przejrzeć.

Jeżeli ktoś się interesuje projektowaniem dla osób starszych, może znaleźć tytuły wystąpień, które są z tego obszaru a następnie wyszukiwać konkretne tytuły artykułów bądź konkretne osoby, które się tym zajmują. W ten sposób, może tak krok po kroku znajdować interesujące dla siebie materiały.

Tak więc CHI to pierwsza taka konferencja. Inną konferencją, na którą oczywiście warto także jechać – ale jak ktoś nie może jechać, to warto oglądać program i później poszukiwać materiałów z tej konferencji – jest konferencja DIS, czyli Designing Interactive Systems. To jest konferencja, która łączy świat projektantów ze światem interakcji i mediów. To jest bardzo bliskie temu, czym – jak myślę – nasi słuchacze także zajmują się na co dzień. Jest też konferencja Design Research Society, czyli to stowarzyszenie, które popularyzuje design research. Wiem, że jest chyba kilka osób w Polsce, które są członkami tego stowarzyszenia. 

TS: Ja kojarzę dwie osoby. I chyba obydwie siedzą w tym pokoju…

JR: Jest konferencja Participatory Design Conference i jeszcze Design for Emotion – organizowane przez ten instytut, który wspominałam. Tak więc warto śledzić publikacje z tych konferencji. 

One najczęściej wpadają do bazy artykułów, która się nazywa Digital Library. To jest biblioteka cyfrowa takiej organizacji ACM, czyli Association for Computing Machinery. Ta organizacja wydaje też pismo „Interactions”, które jest bardziej przystępną formą popularyzowania wiedzy z obszaru człowiek-komputer, która pochodzi z nauki i ma być popularyzowana dla innych środowisk. Jest także strona tego magazynu: tam też można coś znaleźć.

TS: interactions.acm.org. Zresztą wszystkie linki, też do tych konferencji o których mówimy, będą w notatkach do tego odcinka.

JR: I jest wiele też wydawnictw naukowych…

TS: Przepraszam, że ci przerwę jeszcze: jeśli chodzi o dostęp do Digital Library ACM-u, to ten dostęp jest płatny. O ile mnie pamięć nie myli, 100 dolarów kosztuje roczne członkostwo w ACM i kolejne 99 dolarów kosztuje dostęp do Digital Library. 

JR: Tak. Z tego co pamiętam, dla studentów to są niższe kwoty, niż te, które wymieniłeś. 

Ale jest jeszcze jeden benefit tego członkostwa: dostęp i uczestnictwo w konferencjach, które wymieniłam, są tańsze, gdy jest się członkiem tych organizacji. Tak więc jeśli ktoś planowałby wyjazd, warto to połączyć.

TS: To ja jeszcze dodam jedną korzyść, o której pamiętam, że jest. Wydawnictwo O’Reilly zaprzestało sprzedaży e-booków i sprzedaży jednostkowych kursów on line, skupiając się całkowicie na rozwoju swojej platformy Safari Books Online. I będąc członkiem ACM-u i mając ten acm-owy adres email, można korzystać za darmo ze wszystkich zasobów, które w Safari się znajdują. 

JR: Tak. To jest bardzo przydatne. 

Ja jeszcze podglądam publikacje firm i uczelni. Jest wiele książek, newslettery, case studies, które są przedstawiane na stronach agencji, o których już rozmawialiśmy, czyli IDEO, Fjord, czy mniejszych agencji, jak np. Frog, Fabric w Holandii, Muzus 

Czasami warto wyszukać po prostu temat, który nas interesuje i to się pojawia. Również uczelnie, które posiadają w swoich strukturach kierunek projektowy – tu będę promowała TU Delft, z którym jestem związana, Politechnikę w Eindhoven, Parsons School of Design w Nowym Jorku – te wszystkie uczelnie mają wiele publikacji, których być może nie promują za bardzo. Mówiąc „publikacje”, mam na myśli nie tylko artykuły, ale także książki. Te książki dotyczą konkretnych zagadnień lub są podsumowaniem projektów. I jest to wyzwaniem, aby znaleźć te książki, ponieważ one nie są za bardzo promowane. 

TS: Wychodzą często w niewielkich nakładach, trzeba je ściągać ze Stanów.

JR: Tak.

TS: Nie ma ich w Amazonie…

JR:…często są w Amazonie. I zauważyłam taki paradoks wyszukiwań w Amazonie, że łatwiej je wyszukać po nazwisku jakiegoś profesora, niż po tytule. Tak więc te publikacje są. I nawiązując do tego wyszukiwania po nazwiskach, to ja mam grupę ludzi, design researcherów, których śledzę – każdy z nich ma swoją stronę internetową. Warto zaglądać na te ich strony i zobaczyć też, co oni promują, jakie mają artykuły, co publikują.

Powiedziałabym, że będąc design researcherem uczenie się jest też trochę byciem design researcherem. Mam tu na myśli to, że trzeba tych informacji poszukiwać, odkrywać w jaki sposób można się uczyć i cały czas eksplorować. Wśród tych ludzi, których warto śledzić, jest np. John Zimmerman z Carnegie Mellon University w Pittshburghu w Stanach Zjednoczonych. Jest także Stephan Wensveen, który jest projektantem i chyba teraz pracuje na uczelni w Eindhoven w Holandii. Froukje Sleeswijk Visser z Delft, która jednocześnie działa i naukowo i komercyjnie. Ma również swoją stronę: ContextQueen i realizuje projekty z obszaru service design.

TS: I jest twoją promotorką…

JR: Co-promotorką, tak. Jest Liz Sanders, która ma stronę Make Tools, na której jest mnóstwo filmów z jej wystąpieniami. One są najczęściej wykładami, realizowanymi w kontekście akademickim, ale są bardzo przystępne i bardzo wiele się można z nich nauczyć. Jest tam także lista jej publikacji i informacja o książce, która jest bardzo wartościowa, czyli „Convivial Toolbox” autorstwa Sanders i  Pietera Jana Stappersa. Jest William Odom. Wcześniej chyba działał na Carnegie Mellon University, teraz działa na Simon Fraser University w Vancouver. Ma także związek z innymi uczelniami. To niesamowity, młody profesor, który wywodzi się ze środowiska projektantów interakcji, ale realizuje niesamowite projekty z obszaru design research. Jest Ilpo Koskinen z Finlandii, on również ma swoją stronę. 

I oczywiście są książki, jest ich bardzo dużo. O Convivial Toolbox już wspomniałam. Jest „Design Research Through Practice” autorstwa zbiorowego. To są ludzie, których już wymieniłam, czyli m.in. Jonn Zimmerman, Stephan Wensveen i Ilpo Koskinen. Jest też inna książka „Design Research” pod redakcja Brendy Laurel. To jest także cała pozycja o design research. Jest także mnóstwo publikacji, które są na pograniczu publikacji akademickich i praktycznych, czyli wydanych przystępnie publikacji naukowych w formie książek. Można je znaleźć np. na stronach MIT Press. 

TS: Okej. A gdyby ktoś poczuł w sobie zew, by zostać design researcherem i rozszerzyć swój obecny warsztat, to czy poza tymi konkretnymi źródłami danych, może napisać do ciebie…?

JR: Jak najbardziej. Jeszcze polecę jedno miejsce, które według mnie jest bardzo dostępne i warto je odwiedzić, jeżeli ktoś rozważa karierę w obszarze design research. Warto zrobić sobie wycieczkę do „Dutch Design Week”, czyli na festiwal designu, który odbywa się w Eindhoven w Holandii. Jest to festiwal, który zazwyczaj odbywa się w październiku. I jak sama nazwa mówi: „Dutch Design Week” trwa tydzień. Loty Ryanair z Warszawy-Modlin do Eindhoven są bardzo tanie a sam udział w imprezie to jest koszt na poziomie 15-20 euro. Mówię już o bilecie normalnym…

TS: Czyli najdroższy będzie hotel, tak naprawdę.

JR: Najdroższy będzie hotel, chyba że ktoś tak zorganizuje sobie loty, że to naprawdę będzie jednodniowa impreza. Ale polecam zdecydowanie wyjazd 2-3 dniowy. Jest to tydzień, podczas którego Eindhoven jest miastem designu. I można obejrzeć w trakcie festiwalu projekty nie tylko firm komercyjnych, ale również uczelni. Bardzo polecam ekspozycję – wystawę prac dyplomowych studentów designu z akademii w Eindhoven. W trakcie tego festiwalu są również przyznawane nagrody Dutch Design Week. Jedną z kategorii jest tam design research. I dzięki temu festiwalowi można zobaczyć w praktyce, jakiego to są typu projekty, właśnie z obszaru design reserach.

 Można także zobaczyć, nawet w trakcie wystawy tych nagród, jaka jest różnica w artefaktach, czyli w wynikach projektów design research a jak inaczej wygląda nagroda np. w kategorii produktów product design. Można zatem oglądając wystawę, wiele się dowiedzieć i nauczyć. Są również projekty studentów z obszaru design research. Można z nimi tam na miejscu bezpośrednio porozmawiać, bo przy każdym projekcie stoi jego autor i można się od niego wiele nauczyć, dowiedzieć jak pracuje i zdobyć kontakty, tak więc bardzo polecam. 

TS: Wow. Teraz mam dużo do przemyślenia i pogrzebania w źródłach. Bardzo dziękuję za udział w rozmowie.

JR: Dziękuję. 

Tagged as: , , , , , , , .

Previous episode
Post comments (0)