play_arrow

keyboard_arrow_right

skip_previous play_arrow skip_next
00:00 00:00
playlist_play chevron_left
volume_up
chevron_left
play_arrow

short

021 – Rekrutacja specjalisty UX

tomaszskorski 31 marca 2018 2363


Background
share close

W dwudziestym pierwszym odcinku rozmawiam z Maćkiem Saganowskim, twórcą trójmieskiego ProductCampa i właścicielem firmy Ultimo.

Głównym tematem naszej rozmowy, jest rekrutacja specjalistów UX,. Wspominamy o tym, w jaki sposób skonstruować CV i co powinno znajdować się w portfolio. Dyskutujemy czy i w jaki sposób prezentować swoje projekty w trakcie rozmów z przyszłym pracodawcą. Ta rozmowa jest rozwinięciem odcinka 8 z Igorem Farafonowem.

Ten epizod jest o tyle nietypowy, że zdecydowałem się na nagranie tego odcinka nie tylko w wersji audio (dostępnego w iTunes i Spotify) ale również w wersji wideo. Rezultat nie jest dla mnie satysfakcjonujący, ale ewidentnie był to ciekawy eksperyment.

Aha, rozdajemy też kody zniżkowe na ProductCamp.

Wersja wideo

Wersja audio

  • cover play_arrow

    021 – Rekrutacja specjalisty UX
    tomaszskorski

Odcinek jest dostępny również SpotifyiTunesTuneIN i Sticher.

Niniejszy tekst jest zredagowaną wersją rozmowy, zawierającą niewielkie uproszczenia i skróty w stosunku do zapisu dźwiękowego

TS: Cześć! Maciek, spotkaliśmy się dzisiaj aby porozmawiać trochę o procesie rekrutacji i w jaki sposób, jak najlepiej się przygotować jako projektant do szukania nowej pracy. Spotkaliśmy się też dlatego, bo wiem, że Ty zatrudniasz trochę projektantów, masz doświadczenie w szukaniu ludzi i chciałeś trochę więcej o tym opowiedzieć. 

MS: Tak, zaproponowałem ten temat. Sporo CV do nas przychodziło i masa z tych CV była po prostu absolutnie masakryczna, na różnym poziomie. Oczywiście kilka perełek jak zawsze było, ale pomyślałem: kurczę, jak to się dzieje, że…, bo wiesz, gdybym na przykład szukał ludzi na stanowisko mechanika samochodowego, to by było ok, żeby CV było nie do końca zgrabne. Ale jak to się dzieje, że szukamy projektantów i przychodzą CV, które są absolutnie straszne? I nie zawsze to znaczy, że za tymi CV stoją straszni ludzie. Może to są fajni ludzie, ale jakoś nie potrafią tych CV wyprodukować. 

TS: Ale to uważasz, że to jest trochę tak, że to szewc bez butów chodzi? 

MS: No tak może być, może być. A może to jest kwestia nieświadomości, może to jest… Jak ja zacząłem na to patrzeć? Ja zacząłem na to patrzeć w ten sposób, że w pewnym sensie CV dla siebie, jako dla projektanta, oczywiście jak szukasz pracy – jak nie szukasz pracy, no to nie – to CV portfolio to to jest taki Twój najważniejszy produkt.
O powinieneś o tym CV pomyśleć jako o produkcie. O sobie, jako o osobie powinieneś pomyśleć, jako o produkcie. 

TS: Okej. Ale wiesz co, spróbujmy do tego podejść w bardziej strukturalny sposób. 

MS: Dobra.

TS: Bo tak boję się, że zaczniemy sobie pływać pomiędzy tym a tym… 

MS: Dobra.

TS: … CV, portfolio i samego ogłoszenia o pracę. Sugeruję zacząć od tego, co jest de facto najważniejsze, czyli od oferty pracy.
W jaki sposób wg Ciebie należy czytać ogłoszenie o pracę? Bo to często jest tak, że sporo sugestii bądź nie jest ukryte…

MS: Czy w ogóle aplikować na to stanowisko, tak?

TS: Tak.

MS:. To znaczy ja teraz będę tak trochę lawirował, dlatego, że ja spróbuję się teraz wczuć w rolę osoby, która szuka. No bo ja nie szukam i już bardzo dawno nie szukałem (pracy). Ale myślę sobie tak: po pierwsze zwróć uwagę na język komunikacji. Jaki językiem jest to pisane? Czy to jest pisane takim korpo-żargonem, tzn. skopiowane…

TS: Po raz kolejny…

MS: Jedna rzecz: wszystko, co tutaj mówię, większość rzeczy – będę się z tego śmiał, ale to są wszystko moje błędy. Ja tak samo robiłem. Tak samo robiłem, że brałem 10 ogłoszeń, najlepiej nie z Polski, ale kurczę ze Stanów i kopiowałem najlepsze słówka, wklejałem do mojego ogłoszenia. I to wszystko było bełkot po prostu.
Ale jak to jest takie bezosobowe, właśnie kopia, nie napisane (spójnym językiem.)Dlatego, oo pierwsze starałbym się zwrócić uwagę na język komunikacji i oczywiście, co tam jest napisane.
Czy będziesz pracował sam ze sobą, jesteś sam(a) czy masz zespół? Czy zespół jest doświadczony? Jakie są inne role w zespole? Fajnie by było, gdyby to było zakomunikowane w ogłoszeniu. Co jeszcze? Czy w ogóle team ux-owy, team designowy istnieje tam od wczoraj czy on już tam ma jakieś korzenie?
To jest bardzo ważne, bo to mówi o dojściu do top managementu. Na ile top management dla niego to jest jakiś fad, jakaś moda ostatnia, a na ile to będzie wszyte w ich strukturę.

TS: Tyle, że takich informacji zazwyczaj, prawie nigdy nie ma.

MS: Odpowiedziałem Ci na pytanie, jak pisać dobre ogłoszenia. 

TS:  To czym mówisz, sprowadza do tego, żeby poszukać też na Linkedin czy na innych serwisach o tej firmie, bo to też daje nam dużo podpowiedzi odnośnie tego, jak nazwa stanowiska, również na Linkedin się przekłada na relacje i na innych ludzi.
Patrząc również na inne nazwy stanowisk dla konkretnej firmy, możemy zobaczyć, jak wygląda struktura.
Przy czym moje też takie doświadczenia i raport, który raz na kilka lat razem z Asią Rutkowską i z Iga Mościchowską publikujemy, raczej pokazuje, że tego bezpośredniego przełożenia na top management realnie nie ma. Bo wwiększość firm (projektowanie i badania) są zazwyczaj przyczepione albo do developmentu – co nie jest złym rozwiązaniem – albo do jakiś działów sprzedaży, marketingu. 

MS: Owszem, owszem, owszem. Dochodzimy do takiej sytuacji, że najczęściej z ogłoszeń nie wiele wynika, tak?

TS: Pełna zgoda. Idąc dalej: załóżmy, że to ogłoszenie, na które aplikujemy, przeczytaliśmy ze zrozumieniem, zwróciliśmy uwagę na jakieś słowa-klucze, które się tam znajdowały i ogłoszenie nie było sztampowe, więc postanowiliśmy akurat zaaplikować na tę rolę. No właśnie – i teraz się pojawiają te artefakty, które trzeba przygotować. Dwoma takimi artefaktami jest CV i czasem portfolio. Listów motywacyjnych, z tego co widzę, raczej już nikt nie…

MS: Nie, nie. Może na inne stanowiska. Chociaż często ludzie zaczynają maile w takim duchu listu motywacyjnego, np. „W odpowiedzi na zamieszczone…”. No, także…, ale tego się nie robi, unika się tego. 

TS: CV…

MS: Temat rzeka. I znowu: popełniłem masę błędów ja osobiście, także wiem już, mam nadzieję, że jak kiedyś będę robił CV, to już tych rzeczy nie będę robił.

Najważniejsza rzecz: jakbym wziął taki przeciętny plik CV, która dla mnie wynika z tych dokumentów, jest taka, że gdybym ja był projektantem i robił takie dokumenty, to znaczy, że nie byłbym dobrym projektantem.

Mówię tu zarówno o warstwie copywritingu, mówię o warstwie wizualnej, mówię o zdjęciach. Cła masa tych takich kanonów albo takich tez na temat w ogóle designu, że dobry produkt to jest taki produkt, od którego nie można nic więcej odjąć – przyłóż do CV. Wykreśl wszystkie słowa, które są niepotrzebne, wszystkie za długie zdania, jakieś lanie wody. Skróć CV o połowę, a jak to zrobisz, to skróć CV jeszcze o połowę – tego typu rzeczy. 

TS: Myślę, że podstawową rzeczą, której zazwyczaj mi brakuje w CV, to jest informacja, nie to, jakie stanowisko zajmowałem…tylko co na nim robiłem. To jest wg mnie największa bolączka.

MS: Tak.

TS: Wspomniałeś o zdjęciu. Ja na przykład w ogóle się nie upieram, że w CV powinny być zdjęcia. 

MS: Ja też się nie upieram. Ja nie mówię, że musi być. Jak ktoś nie chce umieszczać zdjęcia, to jest jego prawo.  Ale na pewno zdjęcie pomaga, szczególnie jak jest dobrze zrobione. Mi się wydaje tak: jak już dajesz zdjęcie, to upewnij się, że pójdziesz do fotografa, zapłać mu 100-200 PLN.

I jeszcze patrz na to tak: to jest tak: zdjęcie i design graficzny to są te same rzeczy. To znaczy, jeśli ty jako projektant funkcjonalny…

TS:…nie zwracasz na to uwagi albo nie potrafisz…

MS: Nie, nie, nawet nie potrafisz. Bo ja rozumiem, że ktoś jest tylko i wyłącznie, projektantem albo researcherem i nie zajmuje się t designem graficznym. Dlatego jeśli się nie znasz się na tym, to weź kogoś, kto ci to zrobi. Tak samo ze zdjęciem: weź fotografa.
Ja przez wiele lat używałem nieprofesjonalnych zdjęć. A potem pomyślałem: kurde, ja nie mogę używać takich zdjęć! Muszę pójść na profesjonalną sesję fotograficzną – to nie jest dużo pieniędzy, tylko to trzeba ogarnąć. Ja, jako produktowiec, jestem ogarniaczem. I ogarniam tak, żeby produkt był jak najlepszy. I tak powinienem swoje CV ogarnąć.

TS: Ja poszedłbym dalej. Bo o ile pełna zgoda ze zdjęciem, o tyle jeśli chodzi o przygotowanie samego CV, w sensie, jako dokumentu pod względem bardziej wizualnym, to teraz na themeforest i tego typu serwisach, są setki szablonów, które kosztują po 5-10-15 dolarów, i które wizualnie są naprawdę nie tylko przepiękne, ale są też funkcjonalnie dobrze ułożone, mają dobrą architekturę informacji.
Mają naprawdę dobrą strukturę, którą można bez wielkiego problemu wykorzystać. 

MS: Wziąć to po prostu.

TS: Tylko, że trzeba mieć świadomość, że przygotowanie dobrze wyglądającego CV i profesjonalnie wyglądającego CV, jest jakimś kosztem i wysiłkiem. W sensie, że warto też chyba powiedzieć o tym, że przygotowanie CV to nie jest proces, który trwa 15 minut, tylko czasem to jest projekt. 

MS: To jest projekt. To jest tydzień pracy.

TS: Tydzień pracy. Wydaje mi się, że to jest dobre oszacowanie.

MS: I tego nie zrobisz za jednym posiedzeniem. Trzeba napisać konspekt, potem odchudzić to, całą niepotrzebną treść z tego wyciąć.  Możesz spojrzeć na to z perspektywy języka korzyści, spojrzeć na to z zewnątrz. Warto pokazać to komuś może (i wysłuchać jego uwag).

TS: No właśnie. A powiedz mi, co powinno wg Ciebie być w CV? W sensie, jakie informacje powinny tam się znaleźć? 

MS: Wiesz co, jakoś łatwiej mi się myśli o tym w ten sposób, czego tam nie powinno być. 

Nie powinno tam być informacji np. takich, co mnie zawsze trochę irytuje, jak czytam takie rzeczy, jak: „chciałabym albo chciałbym się nauczyć tego i tego….” .Ja sobie myślę, kurczę, no ale sorry – mnie to nie interesuje, czego ty chciałabyś się nauczyć.
Mnie interesuje, co ty dasz mi. Jak piszesz to CV to nie pisz go od siebie, że „ja bym chciała, ja bym chciał”, tylko napisz go tak, jak ktoś inny patrzy na to CV. 

Jakie korzyści on ma z podjęcia współpracy z tobą. 

Dobra, czyli po pierwsze tak: mój cel zawodowy nie jest aż tak istotny jak to, jaką osobą jestem, jakie mam mocne strony. Bo mocne strony, to jest takie pytanie sztampowe, które się zadaje na rekrutacjach, ale moim zdaniem, to nie jest bezsensowne pytanie. Wiesz, jest takie powiedzenie, że nikt nie szkoli bramkarzy w ataku. Tylko w obronie się szkoli bramkarzy. Moja teza brzmi: lepiej pracować na swoich mocnych stronach, niż pracować nad poprawianiem swoich słabych stron. I jak pokażesz na CV, jakie są twoje mocne strony, dwie-trzy i poprzesz to przykładem, to super.

TS: No właśnie. Mówiąc o przykładzie – jak pokazać jakąś swoją przykładową, mocną stronę? Jeśli jestem np. znakomity w tym obszarze modelowania, jeśli jestem dobry w obszarze formowania tego produktu, niekoniecznie jestem dobry w badaniach, to w jaki sposób mogę wybić to w swoim CV?

MS: Opowiedz o tym. Napisz konkretnie, o co ci chodzi i poprzyj to przykładem. Najlepiej przykładem z jakiegoś konkretnego projektu.

TS: Osiągniętego celu…

MS: Tak.

TS: Pokazaniem, jaki był chaos na początku a coś co się udało osiągnąć.

MS: Dokładnie, tak.

TS: Albo na przykład w jak krótkim czasie udało się to zrobić.

MS: Zależy, jaka jest twoja silna strona.

TS: Albo z kim na przykład współpracowałem, aby to zrobić i dlaczego akurat moją umiejętnością były umiejętności komunikacyjne z pięciu różnych dostawców, aby pewien cel osiągnąć.

MS: I tu wchodzimy w taką pułapkę trochę, bo to wszystko, co powiedziałeś, to jest fajne, tylko to ciężko bardzo przekazać w CV. Szczególnie w takim, jaki ma być takim jakby one pagerem (jednostronnicową wizytówką) czyli…

TS: No właśnie a czy ma być w ogóle one-pagerem? 

MS: Wiesz co, nie wiem, czy widziałeś – na necie chodzi takie CV – Marisy Maier. To jest one pager czy tam two pager, no a laska ma po prostu wiesz, doświadczenie jak 30-stu nas.

TS: Ale sukcesów zawodowych tak wcale aż tak dużo nie ma.

MS: Nie, ale zmierzam do tego, że jest wiesz…

TS: Też będą linki w (notatkach do tej rozmowy).

MS: CV Marisy jest bardzo fajne. Ja na przykład kiedyś robiłem tak, że robiłem jako one pager i nazywałem to VB i u góry pisałem tylko takie: career highlight, coś takiego. A na dole dałem linki do mojej strony, gdzie był po prostu pełen przegląd, jakieś tam recenzje, opinie na mój temat itp.  Możesz też linkować na przykład do tych mocnych stron.  

Jak do tego podejść? 

Napisz, że taka jest twoja mocna strona, szczegóły: daj linka, który powiedzmy, będzie cię przekierowywał do umieszczonego na necie czy na Dropboxie czy w drive, dokumentu portfolio i odesłany będziesz do odpowiedniego miejsca, które powie konkretnie o tym projekcie, jak podszedłeś do tego.

TS: Spotkałem się też, przeglądając część CV, i to już jest poziom trochę bardziej zaawansowany, że niektórzy linkują przez skracacze url, do konkretnych dokumentów, dzięki czemu możesz też mierzyć skuteczność konkretnej CV.

MS: To jest fajne.

TS: A jeśli przechowujesz ten plik konkretny, gdzieś tam u siebie na serwerze, to możesz to nawet pod jakieś Gooogle Analytics podpiąć i wtedy jesteś w stanie to wręcz sprofesjonalizować. W przypadku jakiś ról bardziej analitycznych, jak najbardziej ma sens.

MS: Będziesz wiedział, że zobaczy to 10 osób.

TS: Albo dwie albo nikt. I też widzisz…

MS: Ale to taka ciekawostka.

TS: Ale też dzięki temu widzisz, jak ktoś się przygotowuje, bądź nie, do rozmowy z tobą. I też to jest moim zdaniem bardzo istotny prognostyk, w jaki sposób proces rekrutacji jest przeprowadzany we firmie.
Jako że ja osobiście uważam, że rekrutacja jest jednym z najważniejszych w ogóle elementów, które, jeśli już podejmujesz decyzje o jakiejś inwestycji finansowej, którą jest zatrudnienie nowego pracownika w celu osiągnięcia większego zysku bądź większej sprzedaży, to ten proces rekrutacji jest kluczowy.
I jeśli podchodzisz do tego na tzw. odwal się, to to nie świadczy de facto o tobie najlepiej. A tak…

MS: Mówisz o pracowniku teraz?

TS: Mówię teraz o firmie. Jeśli pracodawca w ten sposób robi. A… Jednym z bardziej patologicznych sposobów rekrutacji, jakie widziałem w ciągu ostatnich 3-4 lat, poza moją firmą, była sytuacja,, że osoba się zapoznawała z CV…

MS: W trakcie spotkania?

TS: W trakcie spotkania. I to jest…

MS: Pato(logia).

TS: To jest kompletna patologia wg mnie. 

MS: To już wychodzisz w tym momencie..

TS: To jest marnowanie czasu obydwu stron.

MS: Jasne.

TS: Dobra, powiedziałeś mi, czego to CV nie powinno zawierać i powiedziałeś o tym, że powinno się skupić na mocnych stronach.
Czy wg ciebie należy na poziomie samego CV pisać o jakiś projektach, które się zrealizowało bądź największych osiągnięciach? Nawet, jeśli one nie są związane bezpośrednio z ostatnią pracą czy z ostatnią rolą, tylko z tego, co jestem najbardziej dumny?

MS; Kurczę, no 100%. Mi się wydaje, że jak najbardziej! Na pewno. Najgorsze jest to, jak CV mówi takim okrągłym językiem, takim wiesz: stara się jakby coś ukryć, mówi takimi frazesami, ale nie mówi o konkretach. Im więcej konkretów, im więcej nazw, marek, przykładów, projektów, tym lepiej moim zdaniem.

TS: Czyli co, firmy dla których pracowałem…

MS: Firmy, projekty, moduły, środki. Konkrety! Konkrety!

TS:. Przy czym ja np. też nie jestem fanem, jeśli słyszę, że „pracowałem nad czymś”, bo to też wg mnie jest niewystarczająco dokładne. Czy np. pracowałem nad flow single-sign-on dla firmy Fiat, to już jest dla mnie coś bardziej konkretnego.
Często jest też tak, nie wiem, czy tobie się to zdarzyło – mi kilkukrotnie, że dostawałem kilka CV z tej samej firmy i każda kolejna osoba…

MS: …mówi, że nad czymś pracowała. Nie wiesz…

TS: Nie, nie. Że pracowała nad tym samym projektem!
I zwłaszcza, jak się kończą duże, takie grube projekty, to często masz z takimi sytuacjami do czynienia. I np. słyszysz: „no, to jest strona Lidla, którą robiliśmy”. To akurat nie chodziło o Lidla i nie chodziło też o Biedronkę, ale podaję to jako przykład. I wtedy się zaczynasz zastanawiać: „a właściwie, to czym człowieku się zajmowałeś? Na czym polegała twoja robota?” Jeśli wiesz, wszyscy mówią: „robiliśmy flow, marketing itd.”, to też zrozumienie, czym tak naprawdę się zajmujesz (jest prawie niemożliwe).

MS: Owszem, owszem. Tylko wiesz, Tomek, jak np. robiłeś jakiś bardzo drobny komponent przy tym Lidlu, ale chcesz naprawdę pokazać siebie z tej strony, wykorzystać moc tej marki do tego, żeby pokazać, że pracowałeś przy tej marce, mimo, że robiłeś jakąś pierdołę totalną…

TS: A wiesz, że mnie osobiście to nie rusza.
Ale może to wynika z tego, że zbyt dużo już siedzę w tego typu projektach i mam też świadomość, że w takich wielkich firmach najczęściej nie robisz dużych rzeczy, tylko robisz jakiś kawałek, jeśli masz szczęście, to robisz funkcjonalność, która jest na jednej z podstron.

MS To prawda. To w pewnym sensie twoją wszechstronność bardziej pokazałby projekt, który robiłeś całkowicie od A do Z, idealnie nowy produkt dla świata albo nowy produkt dla firmy,

TS: Albo jakiś side project (poboczny projekt), który robisz.

MS: No, to też jest ważne.

TS: Dobra. Przejdźmy wobec tego trochę dalej. Portfolio. Co badacz albo co projektant powinien umieszczać w portfolio? Czy w ogóle portfolio ma sens?

MS: Wiesz, ktoś mnie ostatnio o to pytał. I tak sobie pomyślałem, że byłoby super, gdyby pokazać takie zdjęcia, jak w przypadku super diety albo programu fitness, to masz zdjęcie przed i zdjęcie po…

TS: Wiesz co, ale poczekaj: widzisz mnie. Czy ja wyglądam jak człowiek, który uprawia finess? ;)

MS: Wyglądasz jak człowiek, który jest akurat w tranzycji pomiędzy przed i po. I masz before-after. I mi się wydaje, że portfolio to powinno pokazywać.
Zastałam taki stan: i masz zdjęcia np. stanu wyjściowego, gdzie np. masz jakiś produkt, który jest może nieoptymalny. I piszesz, na czym polega nie optymalność i jakie było wyzwanie.
A potem pokazujesz, w jaki sposób doszłam do tego celu. I np. pokazujesz tutaj zdjęcia takie z warsztatu: karteczki, sesja. Mogą to być brzydkie zdjęcia, mogą być, ale pokazujesz, że to była praca naprawdę. 

I na końcu pokazujesz: a taki był efekt. Oczywiście, ciężko to znowu pokazać na szybko, ale zakładam, że portfolio to może być dokument, który ma wiele, wiele stron. Ja widziałem kiedyś portfolia, one były takie bardzo brudne, takie były bardzo warsztatowe. 

TS: To jest trochę podchwytliwe, to co powiedziałeś według mnie. Bo spotkałem się z wieloma portfolio. Zgadzamy się, że raczej portfolio, jednak projektant, nawet jeśli nie jest projektantem graficznym a jest typowym projektantem funkcjonalnym, powinien posiadać. Natomiast jestem natomiast przeciwny pokazywaniu swojego procesu pracy. Myślałem, myślałem przez wiele lat, że pokazywanie swojego procesu ma jak najbardziej sens. Ale im bardziej intensywnie się zacząłem przyglądać różnym portfolio, tym bardziej zobaczyłem, że ten proces jest zawsze taki sam. I co gorsza, w tej części to jest proces, który jest jakimś zaadoptowanym modelem design sprintu, design thinking…

MS: Ale wiesz co, przed twoim wywodem chciałem powiedzieć, że się z tobą nie zgadzam, że moim zdaniem proces jest bardzo ważny, ale już teraz tak nie powiem, bo jednak mnie przekonałeś. Rzeczywiście.

TS: To znaczy ten przykład, który też podałeś, on ma sens. Bo powiedziałeś przed i po i pokazanie faktycznie roboczych artefaktów, które…

MS: Po, czy przed?

TS: Przed w sensie stan jakiegoś rozwiązania przed i po, i pokazanie artefaktów, które się działy w trakcie, ale nie jako po prostu osobne 3 slajdy: tak wygląda mój proces…

MS: Nie, nie, absolutnie nie. No bo zakładam, że twój proces nie różni się od jakiś książkowych przykładów. Chyba, że robisz coś naprawdę takiego, co nikt nie robi. 

TS: No ale to wtedy piszę własną książkę i zarabiam na tym pieniądze. 

MS: No może tak. Tak, tak, tak, dokładnie. 

TS: I nazywam to….

MS: I jeździsz po świecie, robisz warsztaty, seminaria.

TS: Na przykład na product campie.

MS: Na przykład na productcampie.

TS: Cóż za niespodzianka. Ale o tym jeszcze wspomnimy na koniec, jeśli pozwolisz.

MS: Dobra. A zrobisz takie, na productcampie?

TS: A zaprosisz mnie?

MS: No kurczę!

TS: Słuchaj, ale właśnie, jeżeli mówimy o portfolio, czy często to nie jest tak, że to przygotowane portfolio – nie wiem, zdarzyło ci się oglądać pewnie sporo takich pdf-ów – czy nie jest trochę tak, że często takie portfolio jest zbiorem przypadkowych, nieopisanych obrazków? 

MS: Często tak jest, I znowu, błąd, który sam popełniam: moje portfolio, nasze portfolio, agencji naszego studio, może nie powinienem o tym mówić, ale niestety tak wygląda. 

Kurczę, i teraz sobie uświadamiam, że to jest bez sensu. My powinniśmy pokazać proces, before, after, a my tego nie pokazujemy. Bez sensu pokazywać po prostu same obrazki.

TS: Plus macie stare projekty. 

MS: Nie, nie, nie…,

TS: Ale czekaj. 

MS: Bo to szewc bez butów chodzi. Ale chcę powiedzieć jedną rzecz, że zmieniamy teraz cały branding i chcemy jeszcze przed campem startować z nową stroną, także to się dzieje

TS: Tak, ale są też stare projekty, a wiem, że też robicie…

MS: Nie no, robimy kupę świetnych, nowych.

TS: Więc tak, to jest zabawne.
Natomiast problem, sam problem z portfolio często jest taki, że masz zbiór przypadkowych obrazków, które niewiele mówią. Nie są opisywane. I to jest duży problem. Powiedziałeś też coś takiego, co mnie też głęboko zastanawia, że portfolio powinno mieć dużo stron.

MS: No może nie dużo. Ktoś nas słucha i myśli sobie: dobra, jeżeli moim celem, mojego portfolio, jest wzbudzenie zainteresowania, a tak naprawdę jeśli ktoś ma ochotę dopytać mnie o jakieś szczegóły, to dopyta się. To może nawet lepiej. 

Pomyśl o tym ux-owo, to może nawet lepiej. Bo tylko zobaczy zajawkę zajebistego projektu dla Lidla, powiedzmy, i zaprosi mnie, żeby przekonać się o szczegółach.

Może to jest właśnie strategia, żeby pokazać, nie odkrywać wszystkich kart na dzień dobry, tylko pokazać: to są moje rezultaty. Zapytaj się mnie, jak do tego doszłam. 

TS: Moim zdaniem, jeśli już robimy jakiś produkt, który ma pokazywać naszą pracę, to to powinno komunikować, jak najdokładniej, nie reklamować mnie, tylko powinno komunikować moje umiejętności, kompetencje oraz sposób mojej komunikacji do mojego potencjalnego pracodawcy. 

Dlaczego? Bo bardzo głęboko wierzę w to, że jeśli ktoś nie potrafi skomunikować na poziomie CV czy na poziomie portfolio, tego co robi, to tak samo będzie miał problemy z zakomunikowaniem tego do klientów, do innych kolegów, współpracowników. 

MS: Tak, trochę dotykamy języka. Bo to jest kwestia jeszcze tego co pokazać, to może nie jest jeszcze tak istotne. Co myślisz o tym? Czy to jest w ogóle temat twoim zdaniem…

TS: Szczęśliwie nagrałem o tym jeden z ostatnich odcinków, z Tomkiem Piekotem. Zresztą polecam ci przesłuchać. Ostatni, od kilku dni jest też transkrypcja, więc możesz przeczytać, jeśli nie masz ochoty słuchać – to była reklama. 

Ale tak, uważam, że sama komunikacja, w sensie, sposób zapisu tego, co chcę przekazać, jest niezwykle ważny, bo pokazuje nam też, czy jesteśmy uważni, to po pierwsze. A poza tym, czy mamy coś realnie do przekazania, mówiąc bardzo, bardzo brutalnie.

MS: A poza tym, jakby nie patrzeć, my jako powiedzmy projektanci, ux-owcy, researcherzy, ludzie, którzy budują jakieś produkty, w pewnym momencie zetkniemy się z takim wyzwaniem – a może nawet w każdym projekcie – gdzie będziemy musieli napisać coś, sprzedać coś. 

I musimy powiedzieć dosadnie, językiem czasami handlowym, ale nie takim wiesz handlowym: „wychodząc naprzeciwko twoim oczekiwaniom siedzę tutaj i robię stronę”, tylko wiesz, o co chodzi, bardziej tak po prostu po ludzku. Może fajnie, może miękko – mówimy o stylu już tutaj. Można napisać CV, które będzie miało twój styl i będzie jakby twoją osobowość troszeczkę sprzedawało.

TS: Ja mam jeszcze inny problem z portfolio, abstrahując od copywritingu. Przepraszam, że tak przeskakuję, ale to jakoś tak obsesyjnie mi wraca, ta myśl. Często te prototypy, te projekty, to jest dopiero finalny, ostateczny efekt naszej pracy. Czy uważasz, że powinniśmy pokazywać te pośrednie efekty naszej pracy, takie, jak karteczki żółte, przyczepiane do ściany, jakieś tam diagramy, jakieś user story mapingi, które przygotowujemy, jakieś dokumenty analiz być może, jakieś flowy…

MS: Tak. Myślę, że byłoby fajnie, dlatego, że cały czas są jeszcze osoby, które siadają do projektu, naprawdę, siadają do projektu zaraz po briefie klienta i siadają do Axure albo do nie daj Boże, Photoshopa i projektują. 

Bez zadania sobie pytania: ale co ja robię, dla kogo ja robię, po co ja robię? Zebranie wymagań, zdefiniowane scenariuszy, zadanie sobie pytania, co jest ważne, co jest mniej ważne, co na teraz, co na potem…

Po prostu wiesz, dla mnie projektant, to jest osoba, która dopiero gdzieś tam w finale dochodzi do tego, jak to wygląda. A przede wszystkim musi sobie zadać pytanie, jak to działa? To są takie sztampy, co mówię, ale mimo wszystko chciałbym, żeby to było widać w tym portfolio. 

TS: Ale czy jest sens też umieszczać takie bezimienne obrazki czy również te poboczne artefakty należałoby opisywać?

MS: No pokażmy obrazki tylko takie małe, zróbmy takie kafelki. To by też oznaczało…, to jest wyzwanie, wydaje mi się, że często np. jak my robimy jakąś pracę, to my nigdy nie fotografujemy swojej pracy w studio. Bo nam się nie chce, nie pamiętamy o tym. Więc musimy myśleć o sobie, jako o…zrobię, kilka zdjęć z pracy, o, użyje je do mojego cv.

TS: O, powiem ci, że ja się nauczyłem, pracując w dużej organizacji, że właśnie tego typu zdjęcia, np. z warsztatów czy pokazujące właśnie te kolejne etapy naszej pracy czy jak robimy jakieś badania też, badania w terenie, to właśnie tego typu zdjęcia są absolutnie niezbędne do późniejszej komunikacji do części interesariuszy, menagerów, żeby pokazać im, jak wyglądał ten nasz proces, nawet wewnętrznie. To jak widzisz, chyba ma jakąś rację bytu. 

Ale tutaj też to nas sprowadza do ciekawej, innej rzeczy: w jaki sposób przygotowywać tego typu dokumenty wg ciebie, żeby nie łamać jakiś naszych umów o poufności bądź opisywaniu jakiś celów strategicznych?

MS: Obawiam się, że nie mam dobrej odpowiedzi na to. 

Z jednej strony myślę, że nie pokazuj rzeczy, których nie możesz pokazać, a z drugiej strony myślę, że pokaż je, no bo w końcu pokazujesz je tylko wyłącznie celem sprzedania siebie. 

I pod warunkiem, że to, co pokazujesz, nie ujawnia, jakby nie sprzedaje IP, jakichś wartości intelektualnych,. Nie przekazujesz całej mapy strony, albo całej architektury informacji albo wszystkich makiet, nie udostępniasz linka do Axure, co by było kompletnym łamaniem IP (kradzieżą własności intelektualnej) A robisz tylko i wyłącznie screenshota z wybranego ekranu. I rozumiem, że ten ekran jest objęty ochroną, ale nie czynisz zła, nie sprawiasz, nie czynisz ryzyka dla firmy, której zdjęcie zrobiłeś.

TS: Ja mam do tego chyba bardziej liberalne podejście. Bo mi się w ogóle wydaje, że sam prototyp. makieta, szkic…, ciężko jest tutaj mówić o realnej własności intelektualnej.
Bo na czym polega ta unikalna wartość intelektualna? Na tym, że pudełka i strzałki są ułożone w odpowiedni sposób?

MS: No myślę, że jest to olbrzymia wartość intelektualna.

TS: Czy nawet kolejność poszczególnych ekranów, czy jest to…

MS: To znaczy powiem ci tak, gdybym ja np. udostępnił teraz link do Axure…

TS: To jest śliskie.

MS: Z pełną mapą jakiegoś dużego projektu, to słuchaj, moim zdaniem no to jest praca, która jest warta setki tysięcy złotych przypuszczanie.

TS: Dziesiątki godzin…nie wiem, czy setki tysięcy złotych, ale dziesiątki godzin…

MS: Mówię o bardzo dużym projekcie. I nie mówię o koszcie tylko i wyłącznie prototypowania. Mówię o koszcie dojścia jakiegoś do jakiejś tam konkluzji. To jest research, to jest zebranie badań, dziesiątki warsztatów być może itd., itd. Także absolutnie, to jest olbrzymia wartość. 

TS: Jeden ze sposobów też pewnego grania z tym, tak, jak powiedziałeś, to jest takie bardzo wrażliwy temat. Ale spotkałem się też, i to uważam, jest dość sprytne rozwiązanie, że w jakimś miejscu CV piszemy o tym, że pracowaliśmy dla takich, takich, takich i takich marek. 

Po czym np. w portfolio piszemy o tym, że „dla dużego klienta spożywczego zrealizowałem coś i coś tam”. Więc wówczas, jak opisujesz ten case, to nawet nie do końca to jest związane z tym konkretny kleintem. 

Bo może to nie był ten. Bo czasem jak też pracujesz w jakiejś branży, to możesz robić ten sam projekt…, to znaczy, ten sam projekt… 

Jeśli jesteś specjalistą np., który pracuje na rynku e-commerce, to czy będziesz robił tak naprawdę check-outy w serwisie sprzedającym produkty AGD, czy będziesz sprzedawał opony w Internecie, to ten flow tak naprawdę jest dość podobny. 

Jeśli robisz serwis rezerwacyjny, no to choćbyś pęknął, on się będzie różnił jakimiś niuansami, ale de facto pewne flow są tutaj dość podobne.

MS: I że napiszesz, że była to duża sieć spożywcza na „Ż” i nikt nie będzie wiedział o co chodzi kompletnie. Wiesz co, jest jeszcze inna strategia. Że nie pokazujesz w portfolio tak naprawdę za dużo z rzeczy takich drażliwych, ale pokażesz je na spotkaniu. Na swoim laptopie. Wyobraź sobie, że zrobisz tak. To też jest ok.

TS: Spotkałem się z tego typu sytuacjami i paradoksalnie mam z nimi dużo większy problem.

MS: Dlaczego?

TS: Bo uważam, że to już jest łamanie umowy i relacji w stosunku ty-twój obecny pracodawca. To jest tak, jakbym ja pokazywał komuś swoją bieliznę albo pokazywał rzeczy, które… Jakbyś się czuł, ty, jako pracodawca, zatrudniając tą osobę, kiedy on potem te twoje projekty, o których mówisz, że są warte te setki tysięcy złotych, pokazywał ludziom, którzy…

MS: Ja nie mówię, żeby pokazywał cały projekt albo dawał im linka. Ja tylko pokazuję, że przychodzi na spotkanie, bierze swój laptop, odwraca go i mówi: zobacz, to jest to, to jest to, to jest to…, odwraca go z powrotem. Czyli ja tobie nie przekazałem tego, tylko ci opowiedziałem o tym. Przecież i tak nie robisz zdjęć w tym czasie.

TS: Jestem przeciwko temu, mimo wszystko. Uważam, że to właśnie jest naruszenie własności intelektualnej. I dla mnie osobiście takie spotkania już w ramach rozmowy rekrutacyjnej bardziej mają służyć temu, żeby nie tylko zweryfikować, co jest napisane, tylko zobaczyć jak ta dana osoba pracuje i w jaki sposób myśli.

MS: No tak, tak, tak.

TS: I do tego informacja, czy nawet zobaczenie, że coś ma na swoim komputerze z prototypami, nie jest dla mnie tak naprawdę bardzo istotna. Tak o tym myślę. Dobra. 

A powiedz mi jeszcze, bo z projektantami jest troszeczkę prościej, a z badaczami? Bo oni są jeszcze wcześniej zazwyczaj w procesie i faktycznie już te rzeczy, które badają, mogą być bardzo, bardzo drażliwe. Więc jak weryfikować ich kompetencje?

MS: No właśnie, właśnie myślę, że mniej. To znaczy, myślę, że pokazanie np. filmu czy nagrania, urywku jednego, bo mówimy tutaj o jakościówce pewnie, pokazanie jednego filmu z kilkudziesięciu na przykład, nie czyni żadnego zła. To jest obserwacja jednego człowieka. 

Ale wiesz, też pokazanie się, no np. robisz jakieś badania, jakiś tam wywiad z użytkownikiem. Robisz zdjęcie siebie przy pracy, z mikrofonem, w jakimś tam naturalnym otoczeniu użytkownika, czy pokazujesz film z nagrania, czyli pokazujesz swój warsztat. Możesz to tak samo pokazać, tak mi się wydaje.

TS: No tak. Przy czym wydaje mi się, że tutaj właśnie opisanie celu konkretnego badania i opisanie jakoś naokoło, jakie były główne, osiągnięte rezultaty, albo wnioski, to jest chyba…

MS: Mi się wydaje, że pokazanie, że ja jako researcher, zmieniłem swój punkt widzenia na to, i na to i na to, bo użytkownik mi pokazał, że gdzie indziej jest problem. Albo, że to by było ciekawe.

TS: Tak. Aczkolwiek w kilku takich portfolio badawczych widziałem bardzo interesujące jeszcze, takie cukierki – to mi się wyjątkowo podobało, ale to też nie jest dla każdego.

Mianowicie linki do publikacji naukowych. Bo część faktycznie badaczy / badaczek, ma ambicje, żeby coś publikować. I raz widziałem też taki myk, polegający na tym, że same wnioski z badania zostały przedstawione nie w formie raportu, tylko w formie artykułu naukowego, pełnego formatu. 

To nie było nigdzie wysłane, tylko zostało przedstawione właśnie w takim już stricte rygorze takiej publikacji naukowej, jak na konferencję CHI na przykład, tego typu…

MS: Mnie by to, mnie, jako rekrutującego potencjalnie , mnie by to raczej wystraszyło. Bym się bał, że zatrudniam jakiegoś wiesz, akademika – tak się nie mówi, ale wiesz, o co chodzi. Że jakiegoś takiego mega nerda zatrudniam, z uczelni. Bałbym się tego, więc dla mnie to byłby taki…

TS: A dla mnie to jest dowodem, że ta konkretna osoba zna ten rygor naukowy i też potrafi pracować również nie tylko na poziomie naukowym, ale i na poziomie…

MS: Dlatego widzisz, i to jest właśnie zajebiste, bo u nas taka osoba by nie znalazła pracy, ale może u ciebie by znalazła. Czyli to oznacza, że zawsze coś znajdziesz dla siebie.

TS: A w jaki sposób zapewnić różnorodność? Jeśli jestem projektantem, który faktycznie często i głownie się zajmuje jednak tymi prototypami, które przygotowuje w Axure. Jeśli faktycznie głównie się w tym specjalizuję, to też powinienem podkreślać te mocne strony? Czy pokazać też te inne artefakty, żeby zapewnić jakąś większą różnorodność mojej pracy?

MS: Okej. 

TS: A wręcz powiem inaczej: jestem jakimś juniorem, do niedawna byłem, jak to się ładnie mówi: mockup monkey, klepałem makiety – chcę robić coś więcej, dlatego też po części szukam nowej pracy. Jak mam pokazać, że nie jestem tylko mockup monkey? 

MS: Wiesz co, dla mnie to jest chyba jedna z najważniejszych rzecz To jest tak, że 50% czasu projektanta to nie jest praca w projektowaniu w sensie stricte. Czyli nie rysowaniu czegoś w Axure, tylko wszystkie inne czynności.

Czyli: to jest ogólne organizowanie sobie pracy, ściąganie jakoś informacji czy to od klientów, czy to od użytkowników czy to od wewnątrz, zarządzanie tym chaosem informacyjnym, próba ułożenia sobie czegoś w głowie, przy okazji sprzedaż. Może sprzedaż już później. 

Najpierw, jak to wszystko przerobisz, włożysz w makietę itd., to jest dopiero połowa sukcesu, jak ktoś to fajnie powiedział, już teraz nie pamiętam.. A druga połowa to jest to jeszcze sprzedać. I dla mnie. projektant, jak będzie świetnym sprzedawcą a będzie takim sobie projektantem, to to jest dla mnie lepsza wartości tej osoby dla firmy, lepsza osoba, niż gdy ktoś będzie zajebistym projektantem, ale po prostu nie będzie w ogóle sprzedawcą. 

Ja bym wolał mieć sprzedawcę samochodów po prostu, który średnio projektuje, niż wiesz, totalnego nerda do projektowania, który nie ma umiejętności sprzedażowych. 

TS: Hm. Pamiętam, jak o tym mi mówisz, przypomina mi się chyba sprzed 3 lat taki bardzo głośny talk Mike Monteiro, który…

MS: No, bardzo fajny, bardzo fajny.

TS:…który właśnie mówił o tym, chyba w 2014 albo 2015 roku: że niedługo będą istniały tylko dwa rodzaje agencji. Takie, gdzie wszyscy pracownicy będą umieli sprzedawać i takie, które zbankrutowały, albo się zamknęły albo sprzedały, bo nie były w stanie tego zapewnić. Więc w tym faktycznie chyba coś jest.

MS: I jeszcze jedną rzecz podkreślę. Bo mogło to być źle odebrane. Jak mówię, „sprzedawanie”, bo użyłem chyba złego przykładu, nie mam na myśli – powiedziałem o sprzedawcy samochodów, który najczęściej jest kojarzony z takim bardzo agresywnym…

TS: Z Mirkiem. Z byciem Mirkiem.

MS: Z takim bardzo nachalnym sprzedawaniem. Ja mam na myśli tutaj osobę, która będzie sprzedawała w sposób taki koncyliacyjny: będzie bardziej mówiła językiem korzyści, będzie potrafiła przekonywać kogoś. 

Nie tyle sprzedawca, co taki świetny komunikator, osoba, która będzie potrafiła jakoś przekonać po prostu. Ale jednocześnie nie będzie szła, jak ten wiesz, taran. Będzie potrafiła się wycofać w pewnym momencie, dać się przekonać do jakiś wizji.. A nie osoba, która zabije mnie swoim ego. 

TS: Ale wiesz co, wydaje mi się, że powoli czasy projektantów z nabrzmiałym i zbyt wielkim ego, dzięki Bogu się już kończą. Albo się już skończyły. Bo takich ludzi, jak patrzę na rynku, jest coraz mniej. 

Natomiast wydaje mi się, że tutaj jeszcze, mówiąc o tej sprzedaży, warto też wspomnieć o tym, że to niekoniecznie jest osoba, która się zajmuje handlem, tak jak to ładnie nazwałeś, tylko że jako projektant czy product designer, jak to teraz ładnie nazywamy, to jest osoba, która przede wszystkim szuka wartości, jaką może dostarczyć swojemu klientowi. 

I w tym sensie chodzi tu o dobrą interpretację potrzeb klienta i ich zaspokajania, ale nie poprzez realizację i przez korzystanie z lejków sprzedażowych, tylko rozumienie tego i zinterpretowanie i przełożenie tego na język designu, co rozumie klient. 

MS: Tak, dokładnie. I jakby, jak rozmawiam wtedy z klientem moim, zleceniodawca, to mówię mu, jak on już mówi: no dobra, to zróbmy A, a ja mówię, nie, wiesz co, zróbmy B, dlatego, że B osiągnie twój cel lepiej, niż A, a A zrobimy później. To ja mówię o takim sprzedawaniu. O tym samym mówimy…

TS: Tak. Tylko wydaje mi się, że też słowo „sprzedawcy” jest bardzo mocno takie…stygmatyzowane. I ta metafora tego właśnie sprzedawcy samochodów, o którym mówiłeś, jest doskonałym podejściem, jak my rozumiemy sprzedawcę też w Polsce.

MS: Tak. Czytałeś to, to się nazywa…

TS: Oczywiście.

MS: Ale mądrze chciałem powiedzieć, ale zapomniałem, jak się książka nazywa, więc teraz zrobię tak…

TS: Jak być dobrym sprzedawcą?

MS: Dokładnie tak, Jak być dobrym sprzedawcą. To jest świetna książka. Ja swego czasu kupiłem tę książkę całej załodze. 

TS: Wydaje mi się, ebook jest dostępny w księgarni Helionu, bodajże. Albo Helion, albo OnePress. 

MS: I ta książka właśnie o tym mówi, że to nie chodzi o sprzedawcę samochodów, tylko o taką osobę, która jest bardziej takim jak powiedziałem negocjatorem…

TS: Komunikatorem…

MS: Komunikatorem.

TS: Nie ukrywam, że po części spotkaliśmy się też, żeby porozmawiać o tegorocznej edycji Product Campu. Wiem, że w tym roku zmieniłeś trochę formułę. Nie ma już tylko jednego czy dwóch dni, jak w latach ubiegłych. Teraz są trzy dni. Co planujesz zrobić i co ci przyświecało?

MS: No przede wszystkim to była naprawdę dłuższa debata. Zresztą myśmy nawet rozmawiali na ten temat długo…

TS: Miałem wątpliwości…

MS: Miałeś wątpliwości…

TS: Tak.

MS: Jest trochę tak: jak robisz coś zawodowo i jesteś jeszcze osobą ambitną, to chcesz, żeby było lepiej i więcej. Żeby było fajniej, żeby było jeszcze więcej korzyści. 

Dostaliśmy naprawdę świetny feedback z poprzednich wydarzeń, ale no wiesz chcesz lepiej. I postanowiliśmy, że jak już ściągamy naprawdę świetnych speakerów, totalnie pierwszą ligę światową, to ściąganie ich tylko i wyłącznie na warsztat całodniowy, to jest za mało. 

I dlatego dodaliśmy jeszcze jeden dzień, taki typowo konferencyny, gdzie te wszystkie osoby, które dzień wcześniej robią warsztaty, takie całodniowe, kolejnego dnia, po prostu od rana do popołudnia, mają typowo konferencyjne wystąpienia. Po to, żeby po prostu dać więcej wartości ludziom, żeby przedłużyć event – to już teraz są trzy dni. No i tyle. 

TS: Teraz to jest czwartek, piątek…

MS: Czwartek, piątek, sobota. Kto będzie w tym roku? W tym roku będzie Josh Clark, legenda ux designu, człowiek, który napisał Tapworthy, z książek, na których się uczyłem projektować. I on w ogóle będzie mówił o projektowaniu w przyszłości, powiedzmy głosowych algorytmów, AI (sztucznej inteligencji)…

TS: Dla mnie legendą, nie obraź się, ale jest raczej Peter Morville.

MS: Tak, od niego powinienem zacząć w sumie… i wrócić.

TS: Jeden ze współautorów legendarnej książki, którą większość projektantów nigdy w życiu nie przeczytało, czyli misia polarnego (popularna slangowa nazwa książki poświęconej architekturze informacji)

MS: Ma lepsze książki, niż to. Ja mam takie doświadczenie z Morvillem, że ja zacząłem czytać architekturę informacji, i nie chcę, żeby to tak źle zabrzmiało…, (…). A jak weźmiesz jego książkę, np. Ambient Findability, jest coś takiego, to ja tą książkę czytałem jak kryminał. To znaczy w takim sensie, może nie jak kryminał, to złe słowo, ale to było dla mnie… ja czytam jedną stronę przez godzinę i zaczynam wiesz, myśleć o tym: tak naprawdę, o co mu chodzi? I to jest genialne. 

Bo ja kojarzę sobie moje projekty, ta książka była moim odkryciem. To będzie Peter Morville, też robi warsztat, z planowania w designie i to będzie genialne. Będzie też Steve Portigal, absolutnie guru i legenda researchu.

TS: Który napisał bardzo przyzwoite książki. Jego ostatnia książka, wydana bodajże przez Rosenfelda (Doorbells, Danger, and Dead Batteries: User Research War Stories), dotyczyła war stories i właśnie typowych problemów, jakie masz przy researchu. Bardzo dobra książka.

MS: Tak, byłem na jego prezentacji swego czasu, jak opowiadał o war stories. I te przykłady są świetne. Najfajniejsze jest to, że i on o Morville i Clark, to nie są wyłącznie autorzy. Żeby wiesz, nie odnieść wrażenia, że to są jacyś akademicy, używając tego słowa, tylko to są ludzie, którzy po prostu w okopach projektują usługi i produkty. Oni się na tym znają jak mało kto.

Potem są ludzie z Dropboxa, z Minecrafta, mówię o tej grze. Jest koleś, który w Spotify pracował, będzie laska z Lloyd’s Bank, czyli cały fintech tutaj nam się otwiera. Powiem ci tak: kompletnie nie sprzedając nic, uważam, że dajemy jakość na poziomie UX Lisbon, UX London, jakiejś konfiguracji w Stanach, których nazw nawet nie pamiętam, za ¼ ceny. I mieszkasz w hotelu nie w Lizbonie, za który płacisz wiesz, grube Euro, ale w Sopocie, gdzie płacisz mniejsze Euro.

TS: Gdybym w Sopocie w Grand Hotelu chciał mieszkać, to chyba ceny by były dość podobne :) 

Przy czym mam nadzieję, że nie organizujecie w tym roku konferencji w tym samym czasie, kiedy jest jakiś tam Top Trendy Festival? Pamiętam, jak raz chciałem przyjechać…

MS: Akurat miałeś booking na Top Trendy?

TS: Nie było absolutnie żadnego hotelu. Ale tak dosłownie…

MS: Mogłeś się u mnie zatrzymać, mogłeś mi powiedzieć.

TS: Spoko. Kiedy w tym roku jest konferencja?

MS: Między 7 a 9 czerwca. Czyli to jest czwartek 7, piątek 8 i sobota 9.

TS: Jasne. A gdzie można kupić bilety i gdzie jest dostępna najbardziej aktualna agenda?

MS: Oczywiście productcamp.pl i na Facebooku. Tak naprawdę najwięcej się dzieje na Facebooku, bo tam na bieżąco uaktualniamy rzeczy itd. Także bardzo was zachęcam. Cały czas są jeszcze bilety na niektóre warsztaty. Na warsztat bodajże z Lloyd’s Banku mamy earlybirdy i na laski z Dropboxa. Mówię laski, czyli dwie researcherki będą to prowadziły razem, także to też jest ciekawe. Tam jeszcze są bilety w niższej cenie.

TS: OK. W związku  z tym kiedy się kończy ten wczesny etap?

MS: To zależy, jaką mamy pulę biletów. Już nie pamiętam, ile sztuk, ale mamy pulę biletów earlybird na każdy warsztat. I jak się sprzedadzą, to się sprzedadzą. Te dwa ostatnie warsztaty dodaliśmy dosłownie tydzień temu, więc jeszcze się nie sprzedały, ale wszystkie poprzednie już się earlybird  i super early bird wyczerpały. 

TS: Natomiast jeśli ktoś chciałby przyjechać…, bo jest w uwagi na budżet ograniczony i chciałby przyjechać tylko i wyłącznie na sobotę, to rozumiem, że też może to zrobić?

MS: Oczywiście. Może przyjechać na sobotę. Wtedy bilet kosztuje dużo mniej. Bo to nie sa tam okolice 1000 zł, tylko to jest 160 zł. Czyli naprawdę taka higieniczna opłata, którą pobieramy za lunch, za koszty organizacyjne.

TS: Swoją drogą za każdym razem, co roku jak rozmawiamy o ProductCampie, używasz zawsze słowa „higieniczna”.

MS: Bo to jest to słowo. Ale to jest dobre słowo.

TS: Pasuje.

MS: No. To jest 160 zł. Natomiast no to jest BarCamp, to jest event na którym część z tych osób z konferencji wiem, że nie wystąpi, bo oni będą wracali już prosto do Stanów czy skąd tam są, do Londynu. Także tam może dwie osoby usłyszymy z tego. Eric Reiss na pewno zrobi keynote. Natomiast będzie cała masa polskich projektantów, researcherów, produktowców, którzy przyjadą i będą robić prezentację.

TS: No właśnie. Ja oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie próbował wysępić od ciebie czegoś dla moich słuchaczy. 

MS: Okej. I to..

TS: I to jest zniżka…

MS: Tak. Zniżka na kod rabatowy „nietylkodesign” przygotowaliśmy dla wszystkich słuchaczy 5% rabatu na warsztat i na konferencję.

TS: Super.

MS: I to jest tam ograniczona ilość biletów na tym kodzie. To jest między 15 a 20 – jeszcze muszę potwierdzić. Czyli pierwsze 15 osób, które kupując to, poda ten kod, otrzymuje taki rabat, 5% na warsztat i na konferencję.

TS: Super. W imieniu moich słuchaczy bardzo dziękuję. Dziękuję ci też za poświęcony czas. 

MS: A ja tobie dziękuję, że przyjechałeś do Gdańska. Bardzo miło, szczególnie, że teraz jest -10 i warunki atmosferyczne są niesprzyjające takim wycieczkom.

TS: Jak widzisz, robię wszystko dla słuchaczy mojego podcastu. :) Dziękuję za rozmowę

Previous episode
Post comments (0)